/stolica1972_nr_26_25.06_s_01.djvu

			,
ł
--
l ;
POD STAROMIF.JSKIM BARBAKANEM ...
I I
bl. (ubl. m. ał. W-vn
łre,-u •• rG'.
\ �
I
,
I
• •
1 I
\
•
I , I
..
-
,
,
. -
. ..
Fot. HenrlIk Jurko
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_02.djvu

			·-u
-
.... .ar- ••
D n-I D n
n-
. ,
...
W�clwcl1l;C1 �/lUIIU placu 1'r�cc/l Krzyzy z zabytkuwym gmachł!/II 11l�lylU!u Gl UChOlłlł!/II ucn
i Ociemnialyc/l Fot. H. Jurko
.
l ...
.(
PO KONKURSIE NA PLAC TRZECH KRZYŻY
CZY NAPRAWDĘ ROZSTRZYGNIĘTY?
15 maja rozstrzygnięto
otwarty i powszechny
konkurs SARP na koncep­
cję rozwiązania urbani­
styczno - architektonicz­
nego placu T10Zech Krzy­
ży oraz projekt koncep­
cyjny usytuowania tu sie­
dziby Polskiej Agencji
Prasowej i Centralnej
Agencji Fotograficznej.
Na konkurs ten, ogłoszony
w lipcu 1971 r., wpłynęło
ogółem 46 prac, co świad­
czy o dużym zaintereso­
waniu tematem, w istocie
bardzo trudnym. W wyni­
ku 3 kolejnych eliminacji
do grupy nagród i wy­
różnień zaliczono ostatecz­
nie 3 prac, a Sąd Konkur­
sowy pod przewodnic­
twem prof. inż. arch.
Zbigniewa Karpińskiego
przyznał 4 równorzędne
nagrody oraz po dwa wy­
różnienia I ,j II stopnia, nie
kwalifikując jednak żad­
nej z prac do realizacji.
Zadaniem konkursu było
rozwiązanie kilku równolag­
łych i równoważnych prob­
lemów takich jak 1) kompo­
zycja urbanistyczno-prze­
strzenna przewidująca reali­
zację etapową, tworząca jed­
nak ju:!: w każdym etapie
harmonijne rozwiązanie; 2)
kompozycja architektoniczna
spełniająca wy-nagania użyt­
kowntków, tj. PAP i CAF;
3) propozycje dotyczące u­
kładow komunikacyjnych o­
raz przeznaczenia użytkowe­
go obiektów przewidzianych
przez uczestniczących w kon­
kursie autQrow do wzniesie­
nia w rozwiązaniu perspek­
tywicznym.
Zdaniem jury konkurs dał
szerokie naświetlenie zagad­
nień, niestety jednak pozy­
tywne rozwiązania tych prob­
lemów znalazły się nie w
jednej, lecz w kilku pracach
o ró:!:nych walorach, co­
rzecz jasna - uniemo:!:liwiło
praktycznie przyznanie na­
grody realizacyjnej.
Dla jaśniejszego zobrazo­
wania skomplikowanej sytu­
acji, omowimy pokrótce (w
oparciu m. in. o opinie jury)
cztery nagrodzone, a więc
najlepsze projekty.
Podstawową wartością
pracy nr 6 - arch. Je­
rzego Buszkiewicza z Poz­
nania - jest układ bu­
dynku PAP i CAF roz­
wiązujący prawidłowo po­
tneby użytkowników, ale
proponowane na okres I
etapu zbliżenie nowego
obiektu do za'ChowaJJ1ego
budynku Instytutu Głu­
choniemych i Ociemnia­
łych stwarza niekonyst­
ną kolizję przestrzenną
2
między bryłą zabytku a
układem nowoczesnego o­
biektu. Autor nie wyko­
rzystał przy tym bogatych
walorów terenu skarpo­
wego dla programu spo­
łeczno-rekreacyjnego, lo­
kalizując w tym rejonie
pomieszczenia produkcyj­
ne. Zaletą jest natomiast
pozostawienie możliwości
różnego rozwiązania ko­
munikacyjnego narożnika
ul. Książęcej, pl. Trzech
Krzyży i Nowego Światu
- przy jednoczesnym za­
pewnieniu stworzenia pra­
widłowej kompozycji
przestrzennej rejonu ul.
Książęce], Nowego Swia­
tu i terenu przed Domem
Padii.
Praca nr 11 to dzieło
inżynierów warszawskich.
arch. Konrada Kucza-Ku­
czyńskiego, arch. Alraszy­
da Szegidewicza, dra inż.
Zbigniewa Pawłowskiego
(konstrukcja) i inż. An­
drzeja Sidorenko (komu­
nikacja). Jej zaletę stano­
wi bardzo czytelna idea u­
kształtowania budynku
PAP i CAF oraz dobre
rozmieszczenie w nich
funkcji programowych
obu instytucji. Koncepcja
konstrukcyjna stwarza du­
żą elastyczność rozgospo­
darowania przestrzeni
zgodnie ze zmiennością
form organizacyjnych
PAP i CAF. Obiekt zys­
kałby dzięki niej interesu­
jący wyraz architekto­
niczny, a jego usytuowa­
nie w narożniku ul. Ksią­
żęcej i pl. Trzech Krzyży
harmonizuje kompozycyj­
nie z istniejącymi budyn­
kami otoczenia. Przysło­
wiową drugą stroną me­
dalu (tą "in minus") jest
niestety - z punktu wi­
dzenia użytkowego insty­
tucji - znaczne zbliżpnie
projektowanego budynku
do tras komunikacji ogól­
nomiejskiej, co zakłóci
prawidłowość ich działa­
nia. A skoro autony słusz­
nie pozostawili wolne od
zabudowy duże pnes­
trzenie między placem a
koroną skarpy, to zdeprec­
jonowaniem koncepcji
wydaje się wprowadzenie
tu nawierzchni utwardzo­
nych bez zieleni.
Pracę 1111' 29 arch.
arch. Ryszarda Trzaski i
Janusza Olszewskiego
oraz wspólpracującej z ni­
mi arch. Renaty Podezer­
wińskiej (wszyscy SAR P
Warszawa) - cechuje in­
teresująca propozycja u­
kształtowania budynku
PAP i CAF, oparta na za­
sadzie zawieszonych brył,
podzielonych prześwitami
ażurów międzykondygna­
cyjnych. Budynek zlokali­
zowany na wschodniej
stronie placu, na tyłach
Instytutu Głuchoniemych,
jednym skrzydłem (miesz­
czącym redakcje CAF, la­
boratoria, telefoto i dale­
kopisy) przylega do ul.
Książęcej, zaś drugim
(przeznaczonym na redak­
cje PAP) - do ul. Prusa
i Konopnickiej. W pierw­
szym etapie realizacji za­
chodziłaby tu jednak ko­
lizja przestrzenna między
kompozycją siedziby a­
gencji a budynkiem Insty­
tutu. Poważne :zastrzeże­
nia miało również jury do
rozwiązań perspektywicz­
nych oraz projektu prze­
prowadzenia estakady nad
szlakiem historycznej tra­
sy Zamek-Belweder. Kon­
trowersyjnym było rów­
nież zlokalizowanie ogro­
mnej "sali zjazdów i ze­
brań" w pobliżu Domu
Partii przy skr:zyżowaniu
ul. Książęcej i Nowego
Swiatu.
Praca nr 4U - archi­
tektów Jana Dzierżko i
Wojciecha. Kowalczyka
(SARP Warszawa) - wy­
sunęła dobrą propozycję
zlokalizowania budynku
PAP i CAF w rejonie
dawnej "Imki" (obok
Młodzieżowego Domu
Kultury), stwarzając mo­
żliwość prawidłowego roz­
wiązania pl. TI"LeCh K1OZy­
ży powiązanego z jarem
ul. Książęcej oraz Skarpą.
Koncepcja urbanistyczna
autorów wprowadza po­
nadto interesujący pomysł
powiązania Skarpy z ul.
Hożą. Odsunięcie siedziby
agencji od Instytutu Głu­
choniemych i Ociemnia­
łych pozwoliło na ukształ­
towanie wnętrrz urbani­
stycznYCh o kontrasto­
wych skalach przestrzen­
nych. Podział przestrzeni
użytkowych i względnie
elastyczne roz,wiązanie
wnętrz (umożliwiające
ew, zmiany zagospodaro­
wania przestrzeni w wy­
niku przekształcające] się
formy organizacyjnej a­
gencji) - stanowią rów­
nież zalety projektu. Man­
kamentem jest natomiast
zlokalizowanie głównego
podjazdu do PAP i CAF
od strony pl. Trzech
Krzyży, co spowodowało­
by kolizje na trasie ruchu
ogólnomiejskiego.
wyróżnienia I stopnia przy­
znano pracy nr 7, ktorej au­
torami są arch. Tadeusz To­
micki i mgr Inż. Marian Rzę­
dowski (SARP i PZITB war­
szawa) oraz pracy nr 27. któ­
rą zaprojektowali arch. Zbi­
gniew wtlma. i arch. Andrzej
Drzewiecki (SARP Warszawa)
przy wspórpracy studentów
Wydziału Architektury Poli­
techniki Warszawskiej: Ste­
fana Kuryłlowicza i Tomasza
Ciołka, oraz konstruktor tnż,
A. Zieliński (PZITB warsza­
wa). Warto wspomnieć, że
praca nr "J:I została wyróżnto­
na "za ciekawą decyzję prze­
strzenną Iokalizufącą budy­
nek agencji w sposób nie
naruszający naturalnego u­
kładu rzeźQY terenu, z otwar­
ciem interesujących widoków
krajobrazowych na dolinę
ul. Książęcej i tereny przy­
skarpowe. W skomponowaną
całość powiązano Instytut
Głuchoniemych z projekto­
wanym obiektem, lecz zasad­
nicze zaśtrzeżerna wzbudziła
agresywna skala podstawo­
wej jego bryły w układzie
wschód-zachód.
Dwa wyróżnienia II stopnia
przyznane zostały pracom nr
28 i 37. Pierwsza jest dziełem
warszawskiego zespołu autor­
skiego w składzie: arch. arch.
Andrzej i Anna Miklaszew­
scy, Krzysztof Pujdak - ar­
chitektura, arch. Aleksander
Chylak - urbanistyka, inż.
Krzysztof Kakowski - kon­
strukcja. inż. Marek wn­
czyń ski - instalacje. przy
wspórpracy Inż. Grażyny Mar­
tusewicz (komunikacja).
Autorami pracy nr 37 są:
arch. Bogusław Dygasiewicz.
Jerzy Tadeusz Krysiak oraz
studenci Wydziału Architek­
tury PW - Andrzej pazdej,
Dorota Barbara Niemczyc,
Vladimir Stephane Katel bach
i piotr Biernacki.
Oceniając ogólnie wyni­
ki konkursu można stwier­
dzić, IZ prace wykazały
możliwość zlokalizowania
siedziby P AP i CAF w
tym rejonie miasta, żadna
jednak . z prac konkurso­
wych nie dała jedno­
znacznego rozwiązania
funkcjonalnego i sytua­
cyjnego dla tej inwestycji.
Również żadna z prac nie
przedstawiła 'Przekonywa­
jącego kompleksowego
rozwiązania przestrzenne­
go rejonu !pl. Trzech Krzy­
ży w daLszej perspekty­
wie czasu.
Wynikało to jednak w
głównej mierze ze szcze­
gólnie trudnych warun­
ków charakterystycznych
dla tego węzłowego frag­
mentu miasta, a zwłaszcza
ze względu ,na niezwykle
skomplikowane układy
komunikacyjne oraz
istniejące tu budynki za­
bytJkowe. Poszczególne
projekty wniosły tym nie­
mniej istotne twórcze
wartości, stwarzając real­
ne szanse uzyskania w
dalszych opracowaniach
prawidłowych rozwiązań
zarówno dla siedziby a­
gen�ji jak i przestrzenne­
go przeksztalcenia pl.
Trzech �rzyży.
Konkurs wykazał, że
istnieje realna możliwość
i konieczność maksymal­
nego "otwarcia" placu i
integrowania z doliną Wi-
sły zielonych terenow wą­
wozów ul. Książęcej i
skarpowych. Postulat ten
WInien obowiązywać w
dalszych opracowaniach!
Za błędne i niecelowe
uznano formowanie placu
jako przestrzeni dostępnej
jedynie dla pieszych,
przez podniesienie jego
poziomu powodujące
zmiany proporcji istnieją­
cych obiektów architekto­
nicznych.
• W zaleceniach pokon­
kursowych sądu, obejmu­
jących wspomniane wnio­
ski w sprawie zagospoda-
rowania przestrzennego
rejonu oraz wytyczne
funkcjonalne w formie
postulatów skierowanych
do inwestora (dot. m. in.
lokalizacji poszczególnych
pomieszczeń, rozwiązań
funkcjonalnych, skorygo­
wania programu socjal­
no-rekreacyjnego) -- zna­
lazła się niejako reasum­
cja całego konkursu. W
tzw. wnioskach końco- .
wych bowiem Sąd postu­
luje. aby Inwestor ·W po­
rozumieniu z Urzędem
Naczelnego Architekta
zlecił autorom czterech
nagrodzonych równorzęd­
nie projektów opracowa­
nie koncepcji siedziby
PAP i CAF w powiązaniu
z pl. Trzech Krzyży na
podstawie a k t u a l n y c h
wytycznych urbanistycz­
no-architektonicznych, ko­
munikacyjnych i progra­
mowych.
Bo sedno sprawy nie roz­
strzygniętego de facto kon­
kursu wywodzi się przede
wszystkim z dwócn przyczyn.
Po pierwsze - podane w wy­
tycznych i zało:!:eniach do
konkursu (a więc w konsek­
wencji przyjęte w pracach
konkursowych) rozwiązania
komunikacyjne uniemożliwi­
ły prawidłowe przestrzennie
rozwiązanie placu. Stanowi
to swego rodzaju tajemntcę
poliszynela, o kto rej mówto­
no głośno acz nieofiCjalnie
na publicznej dyskusji po­
konkursowej, zorganizowanej
z okazji wystawy projektowo
O drugiej trudnoścI, z któ­
rą musieli :mnierzyć się ucze­
stnicy konkursu, jury wypo­
wiedziało się dość oględnie
sformułowaniem... "konkurs
wykazał poważne utrudnie­
nia rozwiązania przestrzenne­
go placu m. In. ze względu
na istnienie 'Instytutu Głu­
Choniemych i Ociemnia­
łych" ...
Naszym zdaniem - i nie
tylko naszym zresztą - u­
trudnieniem było jednak nie
tyle "istnienie Instytutu" ile
niesprecyzowane jasno sta­
nowisko wobec tego obiektu:
uznawanie go za zabytek
godny zachowania w pierw­
szym etapie, a raczej prOble­
matyczny w perspektywie.
Stąd wyniknęła sytuacja
przypominająca błędne koło:
szukano kompromisow, roz­
wiązań tymczasowych, sta�a­
no się nagiąć .koncepcję w tę
lub ową stront:, ba, nawet
po psychozie przesuwania
obiektow (wzmożonej jeszcze
po ostatnim "obróceniu" Pa­
łacu Lubomirskich) branr'
pod uwagę i takle wyjście.
A więc .. być albo nie być
Instytutu?" oto jest pytanie,
które winny rozstrzygnąć
władze miejskie j architekto­
niczne przed zapowiedzianą
"dogrywką" konkursu. Zmie­
niona sytuacja ze względu
na zaniechanie pierwotnie
planowanego przebicia ul.
Kopel'nika w kierunku placu
Trzech Krzy:!:y także nie po­
zostanie b"z wpływu na pro­
jekty rozwiązania ostatecz­
nego.
Trochę przy.kro to jednak
stwierdzać, że mądry Polak
po... konkursie! Po jeszcze
jednym konkursie, niestety!
KRYSTYNA KRZYŻAKOWA
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_03.djvu

			•
•
'" t 10 od wielu lat, że darem­
�Ie są wszystkie wysiłki zmierza­
Jące do usprawnienia komunika­
cji na ul. Marszałkowskiej między
pl. Konstytucji a pl. Unii Lu­
be.lskiej. Dziś już jest wszystkim
wlUd�me, a przed paroma laty 0-
CZYWlSte bylu dla .specjalistów, że
pT;:esuwanie linii tramwajowych
tu� po� okna nieszczęsnych
mleszkanców tej kiedyś repre­
zenta.cy.inej ulicy pogorszy wa­
�unkl Ich życia, nie poprawia­
Jąc komunikacji.
NiewieLe ludzi pamięta, że Marszal­
kowska na tym odcinku mlala !lyc
ulicą o charakterze lokalnym bez
Iramwajów, dlatego zachowan� daw­
�ą oSzerokość. A rolę jej miała prze­
jąć Ul. WarYńsklego. nazywana wów­
czas MarszałkowSką-bis, oczywiscle,
uLica o dwóch jezdniach, ale także
bez tramwajów. Panowal wtedy po­
gląd, że tramwaje wkrótce znikną z
;:Iasta; metro wydawało się bliskie.
r: p�zekonanla wplynęly zapewne na
zW'ą.zanle komunikacyjne pl. Kon­
��'!tuc1i. Projektów do końca nie zre-
'ZOWano - Marszalkowska pelnila
I nadal pelni. acz w okrojonej for­
mie, rolę glównej arterii Sródmieścla.
Gdy projektowano ul. Waryńskiego.
Wiadomo już bylo, ze na metro War­
szaWa jeszcze poczeka. Toteż prze­
Widziano dwie jezdnie z miejscem
�ośrodkU na (ram waj. W związku z
s;asą Łazienkowską przewldywalo
ę, że tramwaj skręci w WaweLską
do al. NiepodlegloścI. Te rozwiązania
pozwolllYby Tównież usunąć tramwaj
z .Ul. Nowowiejskiej, między pl. Zba­
W�lela I pl. Jedności RObotniczej.
laczeg;, dotychczas nie ma dru­
ylej Jezdni WarYńsklego? Otóz wypro­
�adzenle drugiej jezdni na ul. Pu­
cz:Ską. za SUpersamem bez jedno-
o �neJ bUdowy nowoczesnego. dwu­
p ZłOmowego węzla komunikacyjnego
w tym ciasnym juz bardzo fragmen�ie
Mokotowa. jest nie do pomyślenia.
d Jk:: JDdnak będzie wówczas wyglq­
s��o. Połączenie Trasy l.azienkow-
.eJ z górnym Mokotowem? POlą-
czenla nie będzie. Jedną Jezdnią
mOŻna będzie albo wjeChać na Tra­
sę. albo z niej zjechać. Ponieważ nie
p';ZeWi�uje się komunik·acyjnego po­
::'n�zanlU z Trasą - Marszalkówskle;
d 1 al. UJazdowskich. można więc bę-
Zle WjeŻdżać na Trasę l.azienkow­
S;	
			

/stolica1972_nr_26_25.06_s_04.djvu

			JÓZEF MARIAN HElCZyŃSKI
Wycieczka cI/kI/stoli.'. RYI>. A. Gellu w •• Tygodniku Ilustrowalll/m" lS89
NADYNASACH
Niezgrabny drewniany prototyp
dzisiejszego roweru Warszawa
ujrzała dość późno, bo dopiero w
roku 1869 na wyścigach w Ogro­
dzie Krasińskich. Krótkotrwałe
powodzenie uzyskał w kilkanaś­
cie łat potem stalowy bicykl. W
roku 1885 zaprezentowała go spo­
łeczeństwu polskiemu Dyrekcja
Towarzystwa Wystawy Rolniczej
w Warszawie.
Bicykl wyposażony w wielkie
koło przednie uległ praktyczniej­
szemu, bo nie wymagającemu
zbyt wielkiej zręczności rowero­
wi. Dziś można zobaczyć bicykl
jedynie na rysunkach lub foto­
grafiach z końca XIX wieku.
Warszawskie Muzeum Kultury
Sportowej na ul. Wawelskiej za­
chowało w swoich zbiorach ory­
ginalny model.
Grono uczestników wyścigów
cyklowych na placu Ujazdow­
skim w roku 1885 postanowiło
założyć w Warszawie towarzy-·
stwo przeznaczone .. specjałnie
krzewieniu i popieraniu sportu
cyklowego". Datę 6 kwietnia
1886 r., kiedy to odbyło się pierw­
sze zebranie miłośników kolar­
stwa, postanowiono uznać za da­
tę założenia Warszawskiego To­
warzystwa Cyklistowskiego. Na
drugim zebraniu założycieli (w
liczbie 28) obrano Komitet (tj.
WI. Podkowińsk/: Wycieczka do Jabłonny
,
Zarząd) i przyjęto statut, zatwier­
dzony 16 lutego 1887 r. przez wła­
dze carskie. Według broszury wy­
danej w roku 1911. tj. w rocznicę
dwudziestopięcioletnią, .. WTC nie
zapomniało' nigdy, że jest cząstką
całości tej «Wiełkiej Rzeczy»,
służyło, jak je stać było, dobru
ogólnemu. popierając wszełkie
usiłowanie ku niemu zmierzają­
ce". O "Wiełkiej Rzeczy" właśnie
wtedy pisał Stanisław Wyspiań­
ski w .. Weselu .....
W roku 1890 pierwszą siedzibę
letnią założono na trójkątnym
placu między ulicami: Marszał­
kowską, Koszykową i Kaliksta.
W zimie korzystano z pomiesz­
czeń w teatrzyku na ul. Chmiel­
nej 9 (obecnej Rutkowskiego). W
pierwszych latach istnienia To­
warzystwa tu odbywała się dla
cyklistów i cyklistek trudna nau­
ka jazdy na bicyklach, a następ­
nie na rowerach.
W roku 1889 do Komitetu (tj.
Zarządu) wszedł Antoni Fertner,
zrazu jako sekretarz, a następ­
nie jako wiceprezes.
Władysław Podkowiński( twór­
ca słynnego obrazu "Szał") wyry­
sował szkic wycieczki warszaw­
skich kolarzy do Jabłonny w r.
1890. Na nim umieścił podobiznę
wiceprezesa. chcąc naj widoczniej
wyróżnić kierownika Towarzy­
stwa.
A. Fertner zdołał przekonać
większość członków WTC, że dla
rozwoju kolarstwa warszawskie­
go jest rzeczą nieodzowną zdo­
bycie odpowiedniego placu pod
stałą siedzibę.
Zwolennicy poglądów A. Fert­
nera zrozumieli, że dla organizo­
wania wyścigów kolarskich, re­
kordów itp. bezwzględnie po­
trzebny jest tor - ćwiczebny i
wyścigowy. Należało wybudować
reprezentacyjny budynek z remi­
zą na wszelkie przyrządy i ma­
szyny kolarskie, z salą ćwiczeń
gimnastycznych, salą balową,
koncertową itp.
WTC było wtenczas najbogat­
szym towarzystwem sportowym
w Warszawie. Liczba członków
czynnych wzrosła od czasu zało­
żenia pięciokrotnie (do 140). Po­
mimo silnej opozycji A. Fertner
przeprowadził na Zgromadzeniu
Ogólnym Członków Towarzystwa
uchwałę zatwierdzającą dzierża­
wę od Włodzimierza ks. Czetwer­
tyńskiego części pierwotnego par­
ku na Powiślu, którego właści­
cielem był swego czasu Karol
Henryk Mikołaj Otton książę de
Nassau Ślegen. Stąd tę część
Warszawa przezwała Dynasami.
Właścicielem drugiej części zo-
stał Seweryn ks. Uruski, który od
swego imienia nazwał ją Sewery­
nowem=, Trudności zagospodaro­
wania wydzierżawionych tere­
nów (200 tys. łokci kw.) okazały
się liczne. gdyż było to "bagniste
pustkowie". Należało zniwelować
całe terytorium, przeprowadzić
główną drogę do ulicy Oboźnej,
uregulować i poszerzyć sadzawkę,
zbudować naokoło niej tor, któ­
rego długość wyniosła 386 m,
wznieść reprezentacyjny pałac
itd. Inwestycje te wyniosły nie­
wielką stosunkowo sumę 65 ty­
sięcy rubli. Ale to tylko dzięki
niezwykłej uczynnoser warsza­
wiaków: poczynając od robotni­
czej młodzieży, rzemieślników,
budowniczych, kończąc na pla­
nach architektów i pracach tzw.
geometrów (tj. geodetów). Wiele
prac wykonano, jak to dziś byś­
my powiedzieli, w czynie społecz­
nym.
Otwarcie nowego okresu dzia­
łalności Towarzystwa nastąpiło
na jesieni 1892 'roku. Pałac i tor
cyklowy były gotowe.
W okresie ćwierćwiecza swej
działalności Towarzystwo zyskało
"cesarskie zatwierdzenie" piękne­
go sztandaru. Gdy w roku 1896
przybył do Warszawy cesarz Mi­
kołaj II, władze lokalne nakaza­
ły.. aby wszystkie korporacje de­
legowały swoich przedstawicieli
na powitanie cesarza w czasie
jego defilady przez główne ulice
Warszawy. Zarząd WTC delego­
wał wówczas na róg Krakowskie­
go Przedmieścia i Oboźnej, kilku
członków w pięknych mundurach
z "gospodarzem" na czele, którym
w tym roku był przyjaciel Anto­
niego Fertnera, znany powieścio­
pisarz Wacław Gąsiorowski. W
chwili przejazdu powozu cesar­
skiego "gospodarz" WTC szybko
wyjął spod munduru sztandar z
godłem Warszawy i pochylił go
przed przejeżdżającym powozem.
Według obyczajów rosyjskich
rzeczy przedstawione panujące­
mu nie mogły być zabraniane
przez władze miejscowe. Dzięki
temu WTC było w tym okresie
jedyną korporacją w Warszawie,
która zdobyła sobie prawo do po­
siadania sztandaru. Niestety, hi­
storyczna ta pamiątka spłonęła
podczas Powstania Warszawskie­
go w 1944 r.
W okresie 1886-1911 w myśl
zasadniczych celów' Towarzystwa
Zarząd organizował imprezy, za­
chęcając młodzież do ćwiczeń
gimnastycznych i sportowych.
Odróżniono sport cyklowy od tu­
rystyki sportowej, której głów­
nym dążeniem było poznanie
kraju, jego zabytków i piękna na­
tury, jego potrzeb, obcowania z
ludem. Pod tym względem WTC
przygotowało grunt do realizowa­
nia idei krajoznawstwa polskiego
przez założone w r. 1906 Polskie
Towarzystwo Krajoznawcze.
Debiutem sportowym były
wspomniane wyścigi na placu
Ujazdowskim w roku 1885.
Pierwszy wyścig dystansowy ro­
zegrał się o tytuł mistrza Króles­
twa Polskiego na szosie lubel­
skiej: Wawer - Garwolin - Wa­
wel'. Wyścigi tego rodzaju odby­
wały się aż do roku 1910.
Poczynając od roku 1892 odby­
wały się też wyścigi o mistrzos­
two Warszawy. W latach 1903-
-1904 w tych wyścigach biorą
udział reprezentacje towarzystw
cyklowych: Austrii, Belgii, Czech,
Włoch i Szwajcarii.
Uprawianie turystyki rozpoezę­
lo się od wycieczek w samej
Warszawie i w jej najbliższych
okolicach; później do pobliskich
miejscowości i miast w Króles-
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_05.djvu

			..
lJ;Viakty rosną na lewym brzegu Wisly na tarasie tzw. Gnojnej Góry, panorama wie.towców mieszkalnych rozciąga sle na prawym brzegu Wisly, za molltem
ąs Im, w rejolllt! ul. Pallieńska Fot. Henruk: Jw Iw
�w�e, potem do dalszych, jedno-
Olowych i kilkudniowych. Od
roku 1898 WTC organizowało
konkursy turystyczne, biorąc pod
�ozwagę liczbę wycieczek i licz-
ę przejechanych kilometrów.
t Nie było też w okolicy Króles-
wa Polskiego żadnej imprezy
sPołecznej i narodowej zarazem,
w . �tórej by nie występowali cy­
khsci. WTC zawiązało bliskie sto­
sunki Ze starszym od siebie To­
w�rzYstwem Wioślarskim i Łyż­
Wiarskim. WTC wraz z WTW u­
rzą��ały co rok wspólnie uroczy­
stOSCI wianków na Wiśle. Zara­
zem oba te Towarzystwa swoją
Postawą i działalnością dawały
prZykład do naśladowania w pra­
cy Społecznej wielu prowincjo­
nalnym towarzystwom.
. WTC organizowało i finanse­
�alo różne imprezy społeczne.
ochód ze swoich zabaw prze­
�naczYło m.in. na kupno karetki
ogotowia Ratunkowego.
5 W .roku 1903 kosztem przeszło
s tYSięcy rubli cykliści warszaw­
s�� urządzili na rzecz Warszaw­
n I��O Towarzystwa Dobroczyn­
'tOSCI Pierwszą w Warszawie wy­
s aWę Sportową na Dynasach.
UCzestniczyło Towarzystwo w
obchodzie pięćsetnej rocznicy bit­
Wy pod Grunwaldem i w odsło-
nięciu pomnika Władysława Ja­
giełły w Krakowie. Jako członek
wspierający Towarzystwo figuro­
wało na listach wielu ówczesnych
stowarzyszeń, poczynając od Kasy
Pomocy Naukowej im. Józefa
Mianowskiego (1893 r.) i Towa­
rzystwa Muzycznego. Cykliści u­
czestniczyli też w organizacji po­
mocy na rzecz bezrobotnych.
Obchód ćwierćwiecza działał­
nOSCl Towarzystwa Cyklistów
wypadł w r. 1911, przeniesiony
został jednak na rok 1912. Henryk
Sienkiewicz już jako sławny pi­
sarz umiał ocenić zasługi WTC i
dlatego osobiście, jako członek
honorowy, przybył na urządzany
obchód.
Antoni Fertner umarł 27 sierp­
nia 1915 roku, nie doczekawszy
się - tak jak i ubóstwiany przez
niego autor "Trylogii" - odro­
dzenia państwowości polskiej. W
roku 1928 współtowarzysze dzia­
łalności sportowej i społecznej
wznieśli na Powązkach na jego
grobie pomnik, którego twórcą
był niegdyś cyklista, a w owym
czasie sławny rzeźbiarz Edward
Wittig.
Po dawnych Dynasach, gdzie
występowała orkiestra chłopska
pod batutą organizatora i kompo­
zytora, Karola Namysłowskiego,
nie ma już śladu. Upłynęło nie­
jedno piętnastolecie dzierżawy.
Po I wojnie światowej Czetwer­
tyński nie chciał jej prolongować.
WTC pozbawiono podstawy bytu
i rozwoju.
Czetwertyński kazał rozebrać
pałac WTC i cały swój teren roz­
parcelować. Wyrosły tu wielkie
gmachy. A i po Sewerynowie,
�
,.
..... -
drugiej CZęSCl dawnego parku ks.
de Nassau, została tylko mała u­
lica Sewerynówka, którą potem
nazwano ulicą Konopczyńskiego.
I
• Do przebudowanego gmachu na Se­
werynowie Eml1fan Konopczyńskl w
roku 1905 przeniósł z ul. Składowej
swoją Szkołę Realną, która korzy­
stała z placu na Dynasach na cwi­
czenla gimnastyczne dla swoich ucz­
ntów,
••
�:
..
'#J
1
J
-,
.
....
.�
HITom FEPT�:-
-If
)
Ot
,..
'-
...,
.\
1
"'--
S.P zPiil'lr:"f':z."
TEKLI. FEPTnEIH1WA
hu
1!-llll.u
11
----
- -",.
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_06.djvu

			lO
....... -
1
"
.�
c
k
T'
E
,",' "
..
j.
lt
rf
_ . .,
.. �
� -
<���
.",
II.
ł.'
'"
JJ.
I !.
"
.'
"
•
•
.,
l.
, '--'--
C'=:
LESZEK MOCZULSKI
PomnIk Kopernllea przed Pałacem S'/aszica - siedzlbq PAN u wylotu ul. Nowy Swlat
Fot. Henryk Jurka
GŁOS ZE ZBURZONEJ WARSZAWY
Tdk.i:c i d.Liś - może właśnie
lb.ii;, j"dy minęto 27 lat od zakoń­
czenia wojny, a proces normali­
zacji stosunków PRL - NRF
wicroczył w fazę czynną - pewne
rzeczy należy powiedzieć wyraź­
nie. W naszym mieście, bardziej
chyba niż w innych stolicach,
problematyka ta bliska jest prze­
ciętnemu człowiekowi. Chociaż
Warszawa została już odbudowa­
na i rozbudowana, ślady wojny
spdtYlkamy nadal. W murach do­
mów, w świadomości ludzi. Na to
miasto wydany został .kiedyś wy­
rok śmierci - i wykonano go.
Przedwojenna Wars'zawa, z 'któ­
rej tak niewiele dotrwało do na­
szych dni, była miastem dużym i
ludnym. W 1939 r., u progu woj­
ny, w 25 500 budynkach mieszka­
ło 1.300 tys. ludzi, Sto'lica była
centralnym ośrodlkiem dyspozy­
cyjnym i największym centrum
i·nJtelektualnYlm i kulturalnym
Rzeczypospolite]. Rola, którą od­
grywała w kraju, wybiegała jed­
nak znacznie poza funkcję naj­
większej aglomeracji miejskiej i
siedziby władz naczelnych,
W kilku etapach, między jesie­
nią 1939 a początkami 1945 r.,
Warszawa została prawie całko­
wicie zniszczona. Dokonali tego
Niemcy, realizując plany hitle­
rowskie; plany zagłady żywego
miasta i jego mieszkańców
przygotowane 'Z zimną krwią j
zadziwiającą precyzją. Nie moż­
na tego jednak wiązać z samym
tylko hitleryzmem. Koncepcja u­
nicestwienia Warszawy była
wcześniej:sza niż Trzecia Rzesza.
Jeszc·ze pod koniec XVIII 	
			

/stolica1972_nr_26_25.06_s_07.djvu

			ne, choć na pewno mieliśmy pra­
W? spodziewać się więcej. Oczy­
wiscre, zjawisko umyka jakim­
kolwiek jednolitym ocenom. Je­
ś�i m?wimy o pamięci przeszłoś­
CI, która obejmuje m. in. pamięć
zbro�ni dokonanej na Warszawie,
musimy zadawać pytania doty­
czące miejsca i czasu.
Gdzie i kiedy: powiedzieć' trze­
ba, że w minionym ćwierćwieczu
pamięć o zbrodniach dokonywa­
nych przez Niemców i w imieniu
Niemiec byh bardzo ważnym ele­
mentem wychowania społecznego
� NRD. Jest to fakt niepodwa­
żalny, którego znaczenia trudno
przecenić. Efekty, osiągnięte tym
w�c�owaniem, są widoczne i wy­
razme. Procesy powodowane przez
to Wychowanie społeczne trwają
nadal, a na kierunki dokonywa­
nyc� zmian mamy po-wody pa­
trz:c optymistycznie. W więk­
szej części społeczeństwa NRD
s,?cjB:listyczna edukacja, kryeycz­
n!e I rzetelnie podchodząca do
n!emieckiej narodo-wej przeszłoś�
CI, dała wyraźne i godne uwagi
rezultaty. Jest to jedno z głów­
nYch źródeł umacniającego się
procesu zbliżenia naszych naro­
dów.
W Niemieckiej Republice Fede­
r�n�j sytuacja jest o wiele bar­
dZieJ zróżnicowana. W procesach
edukacji społeczne] świadomość
Z?�dni, których Niemcy dopuś­
CIlI się w przeszłości, nie jest
eksponowana do dziś jeszcze (mi­
mo pewnych pozytywnych zmian)
w stopniu wystarczającym. 'I1rud­
no także pogodzić się z tezą, ja­
koby za wszystkie zbrodnie od­
POWiedzialny był Hitler i wąski
krąg jego najbardziej fanatycz­
nych czy też najbardziej posłusz­
nych zwolenników. Niemniej jed­
nak nie można przejść do porząd­
k.u dziennego nad cennymi wy­
Siłkami podejmowanymi przez
pewne grupy lewicy politycznej,
a .. także kręgi intelektualne, reli­
gl}ne i szkolne; wysiłkami na 0-
goł słusznie dokonującymi rzetel­
!lego rozrachunku z przeszłością
I PosługUjącymi się tym rozra­
chunkiem jako narzędziem wy­
�howania społecznego. Obok tego
�ednak W)"stępowaly i występują
Inne zjawiska. Poważną siłę re­
prezentują grupy, które w prze­
�łości Niemiec nie chcą zobaczyć
niC złego, które szczycą się nią,
�ehabilitując zbrodnie. Dominu­
J�ce chyba jednak są przekona­
':Ia. zmierzające do przezwycię­
zem� "nieprzezwyciężonej prze­
�łoSCi" drogą zapomnienia o niej.
. Ieszyć nas może, �e - jak wy­
nika z zachodnioniem.ieckich ba­
dań demoskopijnych - więcej niż
P�łowa społeczeństwa NRF opo­
Wiada się za .układem o podsta­
�.:!ch normalizacji stosunków �
L1.L. Należy jedna:k widzieć
w\tiSzystkie bez wyjątku źródła ta­
ch postaw. Otóż pewna część
�Wolennik6w układu zajmuje ta-
ą Postawę w przekonaniu, że
normalizacja stosunków polsko­
�chodnioniemieckich przyczyni
Sl.ę .do zapomnienia przeszłości. da
�1t;J�ko legit)'lmację moralną na
ZlSlaj.
d Takie poglądy i postawy bu­
ś z.ą niepokÓj. W imię przyszło­
. CI, wzajemnych stosunków, w
1�lę prz)'lszlych losów polsko-nie­
mieckiego sąsiedztwa mamy pra­
�o domagać się ich reWizji i
rzeksmałcenia Nikt nie żąda,
��Y. '�iną za zbrodnie wojenne
. Clązać młode pokolenia Niem­
COw, urodzone' już po ich zakoń­
�eniu. Nikt jednak nie ma pra­
a domagania się, aby te młode
P?ko�enia zostały wychowane w
�Iewledzy, co w imię Niemiec zo­
lałQ dokonane w przeszłości.
Ten proces, jak od lat
żaden inny, zbulwerso­
wał opinię publiczną.
Zabójstwo znanego pi­
sarza, publicysty, dzia­
łacza politycznego; po­
nure okoliczności mor-
du; długie miesiące
żmudnego śledztwa,
podczas których zrozu­
miałe zainteresowanie
społeczeństwa wysta­
wione było na trudną
próbę cierpliwości;
wreszcie problem wy­
nikły już po wykryciu
sprawców, a określony
w oskarżycielskim prze­
mówieniu jednego z
prokuratorów mianem
"próżni motywacyjnej"
ich przestępstwa
wszystko to tworzyło i
podsycało atmosferę
sensacji. Wielodniowy,
skrupulatny i drobiaz­
gowy przewód sądowy
dokładnie wy jaśnił stan
faktyczny sprawy, próż­
nię motywacyjną wypeł­
niły autorytatywne u­
stalenia wyroku, sensa­
cja i plotka w konfron­
tacji z realiami jawnej
rozprawy straciły swój
blask i nośność. Nad­
szedł więc czas sposob­
ny do poważniejszej ref­
leksji.
Każdemu przestęp-
stwu towarzyszy zjawi­
sko, którego nie obrazu­
je żadna statystyka kry­
minalna. Psychologicz­
ne, moralne, obyczajowe
podglebie mechaniz-
mów przestępczych
działań można śledzić
jedynie wyrywkowo.
Taki materiał poznaw­
czy - wart rzetelnej
socjologicznej analizy -
niesie ze sobą żywioł
procesów sądowych.
Stwarzają one niczym
nie zastąpioną okazję do
wiwisekcji ludzkich po­
staw, do analizy środo­
wiskowych uwal'unko­
wań, w których kumu­
luje się groźny, wybu­
chowy materiał zbrodni.
Taką okazją był także
proces zabójców Jann
Gerharda.
Raz jeszcze potwier­
dziła się prawda, że
przestępstwo nigdy nie
rodzi się w samotności.
Patologia indywidualnej
zbrodni rozkwita tylko
na żyznym podłożu pa­
tologii społecznej. Jest
to teza niemal tak sta­
ra jak nauka krymino­
logii. Nie warto byłoby
powtarzać jej w ko­
mentarzu do tego gł.)­
śnego procesu, gdyby
nie ujawnił on sympto­
mów nieŁypowego, spo­
łecznego zaplecza tego
przestępstwa.
Spośród dwu jego ne-
gatywnych bohaterów
Zygmunta Garbac­
kiego i Mariana Roma­
na Wojtasika - krótki
życiorys tego drugiego
mógłby z pewnością
stanowić przedmiot se­
minaryjnych ćwiczeń z
zakresu mechanizmów
społecznego wykoleje­
nia. Psychopatyczne ob­
ciążenia, przysłowiowe
"trudne dzieciństwo" w
rozbitej, pozbawionej
ojca rodzinie, brak za­
chęt, a może i możliwo­
SCI do kontynuowania
nauki, trudności w pra­
cy zawodowej i w koń­
cu jej porzucenie, brak
jakichkolwiek pozytyw­
nych WZOl'CÓW moral­
nych w najbliższym
środowisku - oto ka­
pitał doświadczeń, któ­
ry Wójtasik wniósł do
dwuosobowej spółki
morderców. Jego droga
do zbrodni wydaje się
zadziwiająco typowa,
niemal konwencjonalna.
Gdy własna matka i
jednocześnie powiernica
przestępczych tajemnic
powie przed sądem, co
uważa w synu za naj­
lepsze: " ... był litościwy,
nad psem się ulitował,
nad ptakiem się ulito­
wał" ... , zabrzmi to, jak
surrealistyczny żart,
Ale przecież prawdą
jest, też, że ten wyko­
lejony chlopak nie zde­
cydował się na samo­
dzielny wybór przestęp­
czej kariery, tak długo,
póki jego życiowe ścież­
ki nie przecięły się ze
szlakarni łosu Zygmun­
ta Garbackiego. Być
może brakowało mu
wyobraźni dla stworze­
nia własnej koncepcji
"wielkiego skoku" po
miliony. Dostarczyła mu
jej dopiero wybujuła
fantazja i giętka inte­
ligencja wspólnika.
Wojtasik łest jedy­
nym towarzyszem Gar­
backiego na ławie os­
karżonych. Ale to. tylko
rezultat procesowej
konstrukcji aktu oskar­
żenia. Byli i inni udzia­
łowcy wielkich prze­
stępczych planów i ro­
jeń oraz małych, śmie­
cial'skich włamań i k.·a­
dzieży Garbackiego. Ko­
lejno zajmowali miejsca
za bariel'ką dla świad­
ków jego pl'zyjaciele i
wspólnicy: SOjczyński.
Wądołowski, BI'zozow­
ski...
Wszyscy mają pll
dwadzieścia parę lat i
dawno odeszli już od
ustawowego i obyc7.ajo­
wego progu życiowej
dojrzałości. Zadnego 7.
nich nie da się umiej­
scowić w kręgu tzw.
marginesu społecznego.
Każdy wyposażony jest
w średnie wykształce­
nie, zawód, etat. Nie­
którzy pełnią już rolę
wychowawców włas­
nych dzieci. Takich w
opiniach personalnych
charakteryzuje się po­
przez utarte, obiegowe
zwroty: "dał się poznać
jako dobry fachowiec
koleżeński wobec współ­
pracowników, pozytyw­
nie ustosunkowany do
rzeczywistości". W po­
tocznym języku codzien­
ności, to tak zwani ucz­
ciwi ludzie.
Ci "UCZC.WI ludzie"
wolne od pracy i ro­
dzinnych obowiązków
chwile spędzali od lat
na wysłuchiwaniu prze­
stępczych zwierzeń w
zaciszu restauracji "Ma­
ły Smakosz". W pracow­
niczym bufecie przy
piwku uczestniczyli w
układaniu projektów
kolejnych włamań i ra­
bunków, przechowywali
tajemnice, pomagali w
upłynnianiu łupów ...
Normalny świat pracy
w stałej zgodnej ko­
egzystencji z ciemnym
światem zbrodni.
Garbacki był ich przy­
jacielem, lubili go, więc
mu pomagali. Impono­
wał im. żartobliwie na­
zywali go .,wodzem·', .ł
siebie "kadrą". Długo­
włosy brunet, rozdvgo­
tany i popłakujący na
ławie oskarżonych, nic
prezentuje najlepiej
swoich wodzowskreb
kwaltfikacji. A jednak
dla tego kręgu ludzi re­
prezentowal widocznie
jakieś potrzebne im
wartości, zaspokajał pe­
wien rodzaj psychicz­
nych potrzeb, może wy­
zwalał kompleksy. Był
ich rówieśnikiem, kolegą
szkolnym, ale jednocześ­
nie reprezentował inny,
lepszy świat. Pochodził
z aktorskiej rodziny,
mial dobry szlif towa­
rzyski, wstęp do róż­
nych, "liczących się"
środowisk.
Reprezentował też pe­
wien styl i koncepcję
"urządzenia się w ży­
ciu". Na razie był urzą­
dzony co prawda tylko
na statusie "wiecznego
studenta", ale już proje­
ktował następne etapy:
korzystny mariaż, "ak­
cję" na kasę uczelni po
wielomilionowe łupy .
Słuchali tych jego ni
to planów, ni fantazji
chętnie, bez sp.·zeciwu.
czasem zgłaszali akces
swej pomocy. "Nigdr nit'
b�'ło wiadomo. kiedy
żartował. a kiedy mówił
poważnie" - charal,te­
I'yzowali zgodnie przed
sądem dywagacje Gm'­
bacldego. Z ża 1"1 0\\' i
fantazji wyrastah' po­
woli, kształtowały się
stopniowo, określllne
plany bandyckich napa··
dów.
Plany okazywały się
w rezultacie partackie,
żaden Większy "skok"
się nie udawał, mimo
drobiazgowych, facho­
wych w ich przekonaniu
przygotowań. "Wycho­
dziły" tylko czyny na
miarę rzeczywistych mo­
żliwości "wodza i jego
kadry": drobne włama­
nia, kradzieże z szatni, z
kościoła ... Długo pozos­
tawali nieuchwytni. Nil'
mieli przecież nic wspol­
nego ze środowiskiem
przestępczym w tradv­
cyjnym znaczeniu, nie
mieścili się wtem w po­
lu obserwacji aparatu
milicyjnego. Wreszcie
stało się to, ku czemu
prowadzi nieuchronna
logika kryminalnej rów­
ni pochyłej. Zginął
człowiek. Dla bezpośre­
dnich morderców i ich
kumplowskiego zaple­
cza przyszedł czas roz­
liczeń z wymiarem spra­
wiedliwości.
Gdy stając przed są­
dem przedstawiają his­
torię swych przestęp­
czych karier, planów
zdobycia bogactwa przy
pomocy łomu, noża i
fałszywych pistoletów,
gdy mówią to wszystko
tonem tak spokojnym i
obojętnym, jakby relac­
jonowali ciekawy film
sensacyjny, oglądany u­
biegłej soboty, mimo
woli uświadamiamy so­
bie nieadekwatność na­
szego moralnego wzbu­
rzenia do tej psychologi­
cznej pustki, jaką w za­
kresie społecznej wrażli­
wości i wyobraźni wy­
kazują ci młodzi ludzie.
I trudno w pewnej
chwili oprzeć się wraże­
niu, że byliśmy świad­
karni Infantylne] chło­
pięcej zabawy, która po
prostu przez przypadek
zakończyła się tragedią.
I tylko ponure rekwizy­
ty zbrodni rozłożone na
sędziowskim stole przy­
pominają, jaka była
prawdziwa cena tej za­
bawy.
Dla wszystkich tych
ludzi Zygmunt Ga.·bac­
ki, pozer i mitoman, o­
kazał się fatalnym czło­
wiekiem ich życia. Nip
był żadną wyróżniająca
się indywidualnością -
tak pI'zynajmniej ['ysujC'
się jego sylwetka w pry­
zmacie rozprawy sądo­
wej - ale jednak do­
sIurczał im, być mo7t',
jakiegoś typu przeżyc,
stanOWiących kompen­
satę tWCll'd:vch i szarych
I'ealiów codziennego żr"
cia. w których nie ,maj­
dowała ujścia nie porzu­
cona na progu dojl'zah,­
sci infantylna mitologh
wielłtiej przygody.
Na sali SCldu Wnje­
wódzltiegl> w c1nim'h
pI'tlcesu zabójców .Jana
Gerhm'da widziało sie
wielu znalmmitych pr:l�
wników i krvminolo­
gów. Szkoda. ż� zabrak­
ło wśród publiczności
specjalistów z zakresu
psychologii i pedagogiki.
Być może potrafiliby
nam oni wyjaśnić tClje­
mnicę kształtowania się
psycho-spoleel.nvch me­
chanizmów nie tylko h:'J
jednej zbl'odni.
MARTA
MłKLASZEWSKA
7
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_08-0009.djvu

			;
\
\
-
s
..
..
..
"-
\
.'
..
, ....
"tlił'
-
.
\
,. :
....
"
I �'\
.
...�
,
...
�
r:
'\.
�'
,
\
-:-
, ..
..
-
�
,
I �".,.
-
.,.
' .
\ �.
,\ .. � ...
l.
...
- �".�.:Jł#'"
...
.
,
\
.
...
"
, .
•
•
...
/'.i.
�
l-
a.
.J�
A.
."
�
-.
.
... \
Widoki zmieniają się jak u: kalejdoskopie, oczy wędrują Z miejSca
j barwy
miejsce
ksztalty
Na Rynku Starego Miasta moina odpoczqć w kawiarnianym ogródku f omówić wraienla z przechadzki
rejestrując
Spod wschodniego wylotu tunii!lu Trasy W-Z 'ylko kilkanalicie krokow po kamiennycli sctio­
daCh wlodącJlCh na plac Zamkowy
WĘDRÓWKI
SWIĄ TECZNYM
SZLAKIEM
W trad�'cjJ nowej Warszawy od lat przyje!Y
sic: wędrówkt �zlakiem Trasy W-Z, a potem
przez plac Zamkowy na Stare Miasto: daża
tu wycieczki I cale warszawskie rodzmv za­
żywające świątecznych spacerów, Ruchome
schody obok tunelu dla .. miejsc.owych"
straciły nieco swą atrakcyjność - dziś pod­
wożą przede wszystkim tych. co ciekawi są
nowinek z terenu budowy Zamku Królew­
skiego. Jest tu na co popatrzeć. Na WSZyst­
kich skrzydłaCh zamkowego pic:clobok:1 wre
praca. Przed planszami i modelem Zamku
8
ł
umieszczonym w gablocie toczy się o:l:ywiona
wymiana zdań na tematy postępu robót i spo­
łecznej zbiórki funduszy na odbudowe, o któ­
rej wymownie przypomina ustawiona obok
gabloty skarbonka-zegar. Wskazówki symbo­
licznego zegara zamkowego, zatrzymane na
godzinle 11.15, przypominają o tym, co było,
i mobiliZUją do ofiarności. od której też w
znacznym stopnlu zale:l:y okres oczekiwania
na przywrócenie do życia cennego zabytku.
-
(K)
i
... , t
,
..
..
I
•
Ulicą Podwale plynłe przez caly dzieli niekończąca się fala wycIeczek ł spa­
cerowiczów przybylych z różnYCh stron kraju
... aby Obejrzeć postępy robót. przy odbudowie Zamku KrÓlewskiego ł panora­
mą placu. na którym do poznego wieczora jest ludno ł gwarno
Zdjęcia: HENRYK JURKO
,
I
...
�.
I ...
..
ł
.
•
, ..
•
\
\
"
•
., �,
.. i"
'ł
--
..
b
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_10.djvu

			r
I
OBRADY IARSUWSIUEGO ZESPOŁU POSELSKIEGO
Zespoi Poselski m. st.
Warszawy I Konwent
sentorów St. R.N. ob­
radowaty w dniu 5 VI.
pod ,przewodnictwe,n
zastępcy czlonka Biu­
ra Potitycznego KC. l
se!kretarza KW PZPR
Józefa Kępy. nad pro­
jektem podstawowych
zalożen planu rozwoju
spoleczno gospodal'­
czego stolicy w bie­
żącej 5-latce. Plan ten
preferuje dzialania za­
pewniające podniesienie
poziomu życia spole­
czenslwa. przewidując
m.in. bardziej dynaml­
<"zny 1"Ozwoj budownic­
twa ml€!.zkaniuwego
(15 mld zl ,nakladow 7
planu lel'enowego na
budownictwo nlieszka­
niowe. 1,1 mid - na u­
rządzenia towarzysZ>jce.
blisko 6 mld ,na uzbro­
jenie terenu oraz Kapi­
talne I'emonty) , pl'zys­
pieszenie zabudowy i
pOJ'ządkowania Srod-
mrescta oraz centrum
Pragi. budowę tras ko­
munikacyjnych WisIo­
slrady i arterii wyloto­
wych. budowę i rozbu­
dowę ośrodków rekrea­
cji i wypoczynku. Pro­
jekt planu zapewnia
również znacznie lep­
sze wyposażenie osIedli
mieszkaniowych w pod­
stawowe urządzenia to­
warzyszące (budowa 0-
kolo 109 tys. m. kw.
powIerzchni placówek
handlowych. oddanie
56 przedszkoli i 16 żlo­
bków). RealiŁaC.1a I.a­
miel'zonych inwesll cji
stwOl'zy podstawy dla
Intensywnego. komplek­
sowego roz.woju mia�ta
również po !"Oku 1!.15.
Uwagi wniesione
przez Zespoi Posel5ki i
Konwent Senionlw u­
zupelnily projekt 7alu­
żen planu rO"lpatrywa­
nego przez PI'e"ydlum
St R.N. w dniu 6 VI. b,'
(KK)
ZlOTY JUBILEUSZ ,,!lASlEI KSI�GARIII"
UI'oczystość polwle<"za
dzlalalności edytoJ"l;klej
- dla dziecka, szkoly i
nauczyciela ,.Naszej
Księgal'ni", odbyła się 3
czerwca ,w gmachu ZNP,
gdzie przybyl minister
Oswlaty t Wychowania
Jerzy Kuberskl oraz
liczni gOBcle: ,pisarze,
dl'uka'rze, gl·allcy. kslę­
gal'ze, bibliotekarze, Na
u roczystości został od­
czytany pl'zez dyr. NK
S. Macha list z życze­
niami od Przewodniczą­
cego Rady Panstwa H.
Jabłonsk.iego. pl'acowni­
cy wydaW!llletwa I zwią­
zani z nLm twórcy o­
trzymali szereg odzna­
czeń, a sama jubilatka
została uhonorowana
najwyższym odTJlacze­
niem pl'zyznawanym
przez ZWiązek Nauczy­
cielst'wa - Zlotą Odzna­
ką ZNP.
Jeśli jubileusz, to
osiągnięcia. a Jeśli o­
siągnięcia. to I cytry.
A więc ten InstytUJt Wy­
dawniCZY objęty dzia­
łalnością sta-lutową ZNP
opulblikował już sześć
tysięcy ksiąiek (w tym
5868 w Polsce Ludowej).
W czasach o�lIiPacjl nie
zaprzestano te! działal­
ności, drukując pota-
jelnnie lektu,"y s7kolne i
podręczniki. natur:llnie
z antydatowaną d!lt:\
dl·uku. I1osi' egzempla­
rzy za p()łwie�ze oln7oa
Obliczyć już jedynie w
milionach: jcst ich aż
260. Ale Nasza Księgar­
nia to nie tylko książ­
ki. to także .. Plomyk" .
.. Płomyczek" i inne
czasopisma dla dzieci i
mlodzieży w ilości 10
ty,tulów i ro"znym na­
kładzie ok. 6U milionowo
Gdy stykamy się z
książkami .. Naszej Księ­
garni" to przede wszyst­
kim uderza Ich wysoki
poziom artystyc?ny.
pięk,ne projekty okla­
dek, rysunki. barw'le
obwoluty. bogactwo róż­
norodnych form wy­
daWniczych. Toteż nie
dziwi nas te kilkanaście
zdobytych zl,otych me­
dali w ostatnich latach
na różnego rodzaju wy­
stawach w kraju i w
świecie. I z dumą od­
notowuje się to. że w
Szwajcarii. w Genewie,
gdzie UNESCO pre'!:en­
tuje osiągnięcia w dzie­
dzinie edytorskiej Sil
także pozy,cje .. Naszej
Księgarni" umieszczone
w specjalnej witl·y,nle.
(Kol)
ALKOHOL W KULTURZE I OBYCZAJU
Pod redakcją Jana
GOI'Sk.iego i Kazimierza
Moczarskiego ukazała
się książka pl ... Alkohol
w kulturze I obyczaju".
Obaj autorzy są wybit­
nymi znawcami PI'oble­
mu. Ksillż.ka jest pl'acą
zbiorową, zawiera wy­
powiedzi i opinie zna­
nych ludzi, pisarzy, na­
ukowców i działaczy
społecznych na �emat
allkoholiZlmu IW Polsce.
Autorzy wyrazili tu
własne poglądy. oparte
bądi na wynikach bll­
dań naukowych. bądi na
własnych I'efleksjach,
dotyczące rozwlązania
tego społec:z:nego proble­
mu. Wśród autorow tek­
stów znajdują się Ta­
deusz Kotarbiński, An­
toni Kępiński, Jan Ro­
sner, Hanna Jędrusz­
czak, Aleksander Giey­
sZlo l', Marcin Czerwiń­
ski, Janusz P,rzym8tl'\0w­
ski i Jan Szczepańsk.i.
POWRÓT KATARYNIARZY •••
1,.1. I
Z IniCjatywy DRN
Sródmieścle oraz cechu
zegarrnistrzow 1 złotni­
ków, Staremu Miastu
przywrócono jeszcze
Jedną starowarszawska
tradycje: kataryniarzy.
Ołoż po Rynku I jego
ok')llcach wedl'Wą sym­
patyczni kataryniarze z
Ratarynką 1 papugą, da.
jąc codzienne i świą­
teczne koncerty w go­
c\zinach 10-14 i 16-20.
Stylowe kostiumy uSZy­
ła w czynie społecznym
COPIA. Na fot. obok
kataryniarza Robert Le­
wanduwskl, kierownik
audycji pOlskiCh roz­
�łośni radiowej i TV w
Chicago.
,
SPOD WIECHY
Dzieli ! czerwca 1972
przeJdzic do historii
warszawskieJ służby
zdrowia, w ,tym dniu
bowiem rozpoczęto bu­
dowę szpitala Bródnow­
skiego, który planowa­
no od dwudziestu łat,
projektowano od dzie­
sięciu lat i kaŻdego roku
staczano boje o wsta­
wienie inwestycji do
planu. (Zdołano w tym
('zasie wybudować polo­
wę osiedla .,Br6dno" dla
40 tysięcy osób). Budo-
wy szpil ... la podJęlo
się Przedsiębiorstwo
,.\Vschółl". które już zo-
, bowiązalo się skrócić
termin zakoń('zenia bu­
dowy. Pierwsze dni pra­
t"y \vskazuJą na to, że
�obowiązanie traktuje
się serio: �prawJla orga­
nizacja, dobrze puygo­
towaua budowa. Zaczęto
od parterowej cz<:-�Ci
gospodal'czej, ktora po­
służy budOWlanym za
obiekt socjalny i biuro­
WY. Zrobiono już wy­
kop pod pawilon głów­
ny A, jc.;z.-ze w tym
nliesią,"u rozpocznIe sit:
budowę następnego pa­
wilonu, H. Aby przy­
spieszyć prace. organi­
zuje się centralną beto­
niarnię. Konstrukcja
szpitala będzie żelbeto­
wa. Pisaliśmy już, że
ma to być najnowoczes­
niejszy obiekl nie tylko
pod względem rozwią­
zan proJektowych i wy­
posażeni� ale takie 0-
bowlązywac ma w nim
nOl\"y system leczenia
bez podzlalu na trady­
cvjne oddziały. BudOWli
kierUje Jerzy Kaliski.
U przyjaciół z f'Sa
FSO posiada na Bród­
nie własny ogród dział­
kowy. Sklada sie nan
125 dzialek o powier��h­
ni 500 m2 ,karoa. Ta for­
ma odpoczynku cieszy
się wsrod fa.b.J·ycznej za­
łOili dużym powodze­
niem.
Organizacją. pracy w
ogrodzie zajmuje się 11-
osobowy zarząd wybie­
rany spośrod użytkow­
ników działek. Do jel!o
obowiązkow ,należy m.
in. kont,rola nad pra­
widłowością użytkowa­
nia Ol'zydzielonych 0-
Ilródkow. Zaniedbane I·
zachwaszczone działki
przydzielane są in'lym
pracownilrom FSO.
Oeromna więks"OŚć u­
tytkownlkow eospodaru­
je jednak W70rowo. ko­
rzystalac z ooiekl I po­
mocy Rady Zakładowel
I admtnlstra'cJi fabrYki.
A pomoc ta jest 'I'liema­
ła. Pl'zejawla się ona w
dotacjach fina.nsowych
na zal!ospodarowanie
terenu oraz w przyd7.ia­
łach drewna pochod7,ą­
cellO z oo"kowań na re­
mont I budowę a\ota'lek.
D"ieki temu ogród jem
zelek,tryfiKowany, po­
siada Wlasną insfalacfę
wodną I budynek g'o­
spodarczy.
Ka7deeo roku oreani­
zowany iest il«mkurs "Ił
najład,,,lejlS,,a I nailepiej
upraWioną dzlalkę.
(mat)
STODEICJ PRZECIW
ALKOHOLOWI
Rada Naczelna Zrze­
szenia Studentów Pol­
skich utworzyła Akade­
micką Sekcję PrzecIw­
alkoholową, na mocy
porozumienia zawartego
z Zarządem Glównym
Społecznego Komitetu
Przeciwalkoholowego.
Wspiera On finansowo
dzialalnosć. Sekcll za­
bezpiecza kadrę specJa-
I
Iistów na prelekcje. do­
starcza marertatow pro­
pagandowych. POTil prc­
lekcjami st.udenci l,!'ga­
ntzują Imprezy u tema­
tyce praeciwatkoholo­
wef, "obozy naukowo­
badawcze i szkolcnluwe.
wystawy. konkursy (m.
in. na plakat i audycJ"
radio'we. t'mituwane po
konkursie przez nki.łdc­
mickie I·adio\\'t;zly). Pro­
blematyka przcrJ\\ alko­
holowa dominuje w pro­
granlarh kaban�clku
zorganizuwanl!go przez
sokcj<: "toleczną.
Działalnośc nie ogl'anl­
cza się do pl·ofilaktyki.
W dl'aslycznych przy­
padkach nadużywania
alkoholu stosowane są
�ankc,ie: wstrzymywa­
nie styp.,ndiów. sądy
kole2enskle.
Warunki skuteeznosci
propagandy pl·�pciw­
alkoholowej i jej a"pck­
ty psychologic7ne d} s­
kutowan., byly m. in. na
11 Sympozjum Nauko­
wym StudenckIch Sck­
cjl PI·z.,ciwalkohulo­
wych, ktOl'e odbylo się
w kwietniu br. w War-
Nzawie.
KOIIIURS BIBLIOFILSKI
Aby uczcić Miedzyna­
rodowy Rok Książki
1972 Towarzystwo przy­
jaciól Książki oglasza
konkurs na mały druk
bibliofilski. Do udzialu
zaproszon., są nie tylko
wszystkIe wydawnidwa.
ale i zespoly z Aka­
demii Sztuk Pieknych.
Srednich Szkół Poligra­
ficznych i Innych Ośrod­
kow. Mogą też nadsylać
.,k�ponaty twórcy indv­
wIdualnl. W zakresie
ilości projektów, forma­
tu. tekstu itd. pozosta­
wiona jest całkowita
swoboda dla tworczej
inwenc,li. DrukI powin­
ny być nadsyłane w
trzech numerowanych
eJ(zemplarzach w termi­
nie do 31 grudnia 1912
pod adresem: Zarząd
Glowny TPK, Warsza­
wa, ul. Hipoteczna 2 -
ZAIKS. Wyniki bęc\ą
ogłoS"l:one w prasie do
31 marCa 1973, po czym
zorganizowana zostanie
okrężna wystawa eks­
ponatów dla zaznajo-
mIenia najszerszych
kręgów miłośnIkóW
pIęknego druku z osIag­
nietym! wynikamI. Wy-
różnIeni' uczestnicy
otrzymają nagrody
ufundowane przez
ZA.IKS oraz dyplomy
TPK. (Towarzystwo
Przyjaciół Ksb;żki).
Porażka ze Zwiqz­
kiem Radzieckim. (1: 41
na warszawskich kor­
tach LegU pożegnali�­
m'll slę z teqorocznym
Pucharem Dawlsa (w
którym t'llm mzem do­
brze wystartowallśmu).
ale nie pożegnaliśmy
się przecie:!: z tenIsem.
Bylem szczerze zdziwio­
n'll optvmlstllcznyml ar-
tykulaml, ba wręcz
.. zwycięskimI fanfara-
mi" przed meczem z
tenisistami ZSRR; teraz
zdziwlonłJ jestem ponu­
rumi. klęskow'llml ko­
mentarzam!. Pewność
naszego sukcesu pod­
kreślona w tytule jed­
ne; zp stolecznych qa­
zet bvla, oczywista,
bezflodstawnq fanfaro­
nadq. To prawda. :!:e
tenlsiścł ZSRR wlaśnle
w Warszawie i w So­
pocie stawiali pierwsze
turniejowe kroki, że
nieomal uczyli się na
nn�: l1Cl1 u''!oJ'Clch. Cll(�
"cz�n Clt:sto prt esciqu
1łl;Srrzu. Mielbnll1/ nlole
"zcmse zwyciężyć 3: 2.
o u'iele u11�kxze jedll-ak
szanse mial przeciu'nlk
nCl wynik S; O. Metn'­
weli jcsl dz/s znClkomi­
tym, wIJsokiej klasy
grClczem. otrzaskanum
J() licznych I Ilrniejach ,
"CI rdzo trudnum d" po­
Iconania przez ten;s;stt:.
reprezentuiaceuo �tyl
yry GqswrkcJ. Metre­
IveU umie u1s:'Jjstko. a
ostra grCl ()(Ipuu'iadtl
mu lWJburd,iej. Prócz
tego zarownv Gc,s;cll'ek
jflk i NOWIcki nie byli
u.- nCljlC!pszej forntle.
Oy/ądCl/em większośc
spOlkoll (U1szystki(� Rin­
g/e). Nie byli Iycia.
Profesor Rubkowski
pozostawił ogrom ny
dorobek naukowy, był
pionierem postępu w
'Polskiej chlrUl'gll, nau­
kę 'naszą 'reprezentował
w wle1u krajaCh świa-'
ta. Wytksztalcil kilka
pokoleń lekarzy. jego
piękne wykłady utrwa­
lily się ,na :zawsze w
pamięci słUChaczy.
Zainteresowania Pro­
fesora wykraczały po­
za I'amy medycyny, in­
teresował się m'llzyką.
malarstwem, literaturą.
sam pisał wiersze i tłu­
maczył utwory z 'l'óŻ­
nych języków. ,Profesor
Jel'zy Rutkowski zapi­
sał sIę na trwale w hi­
storII 'Polskiej medycy­
ny, IW serdecznych
wspoIJlllljeniach cho­
rych, dla których był
nie ;t)'llko dobrym leka­
rzem, ale przyjaclelem.
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_11.djvu

			PROGRAM
TELEWIZY lNY
22-28 VI 1912
.•.• Czwartek, I: lG.łll
Ekran z bratkrem. film
Zorro 18.00 Poligon
18.30 Kurier Lubelski
18.50 Reportaż .. Dysk
i pióro" 20.10 Reportaż
.. Matoslnkos" 20.30
X Festiwal Piosenki w
Opolu "Komu piosen­
kę"
II: 17.15 I 21.45 An�iel­
ski w nauce 17.55 Uz­
bekistan 18.30 Film
przyrodniczy 18.45 Ko­
lorowe szkła :1. c. ko­
lorowe spotkania 20.05
Film polski •• zapalnicz­
ka" 21.05 Wisłą z War­
szawy do Gdańska
21.20 Film "AlotoI'ka"
23. Piątek. 1: 10.00 Film
rum. "Kto mu otworzy
drzwi" 16.40 Telelerle
17.35 Nie tylko dla pan
17.55 Magazyn medycz­
ny 18.20 Kurier Mazo­
wiecki 18.40 Tygodnik
Kraj 20.05 TUrystyka
i wypoczynek 20.30 Fe­
stiwal Piosenki w Opo­
lu - Debiuty Opolskie
II: 17.00 Fi.lm butg .•• Na
kaMym kilometrze"
17.55 Wrocław 18.25 Ga-
wędy matematyczne
18.45 Język rosyjski
20.05 Film ang. ..Ludzie
z różnych stron świa­
ta" 20.25 Kulisy dobrej
roboty 21.05 Pol'Ski film
dOkumentalny 21.50
Film sensacyjny NRD
od 16 1. ..Niebezpleczny
proceder" 23.05 Ariatel­
ski dla początkujących
24. Sobota. I: 10.00 Film
czechosI. •. Kto chce za;
bić Jessi?" 16.40 Dla
młodzieży •• Czy lubisz
Wiersze" 17.10 Spotka­
nia z przyrOdą 17.35
Bieg po zdrowie 18.00
Reportaż ,.Bitwa pod
Cedynią" 18.35 Pegaz
20.10 Reportaż .. Od­
pust" 20.30 Festiwal w
Opolu: Mikrofon i ek­
ran 23.30 Film ang.
.. Siedem mLlIonów"
II: 17.35 Studio przebo­
jów NRD 18.10 spotka-
nia pod rownikiem
18.45 Stanislaw Mo-
niuszko 20.15 Film
bułg. ..Złodzlej brzo­
skwiń" 21.45 StudIU
Współczesne Katowice
.. Korzenie" Arnolda
Weskera
25. Niedziela. I: 9.00
SWiat, który nie może
zaginąć !I.25 Radal·
9.35 W starym klnie
10.40 Notatnik krajów
socjalistycznych 11.10
Gra Orkiestra TV Kato­
wice 11.35 Wyprawa du
Ameryki St. Szwarc­
Brunikowskiego 12.55
Widowisko dla dzieci
14.00 GwiaZdy cyrku
15.00 Spotkanie z ptsa,
rzem 15.30 Anna Ger­
man śpiewa morskie
piosenki 16.00 Program
z okaZji liwlęta Mary­
narki Wojennej 16.50
Transmisja z zakuńcze­
nia VIII BałtyckIego
Wyścigu Przyjażni (ko­
larski) 17.40 Uroczy­
stość odsłonięcia pom­
nika Władysława Bro­
niewskiego w Płocku
18.55 Opera .. Straszny
Dwór" St. Munluszko.
transmisja z Teatru
Wielkiego w Warsza­
wie
II: 15.40 Sport I zaba­
wa z NRD 16.40 .. DI-
vertimento" Balla-
dyna 68,2 Jaremiego
Przybory 17.15 Historia
z tej ziemi 17.45 FUm
ang. ..Koński pysk"
20.05 Film polski "Na
przełaj" 20.50 Felieton
Szymona Kobylin-
skiego 21.10 Studio
Współczesne Warszawa
.• Chryja" J. Radliczko­
wa
26. Poniedziałek. 1 :
16.40 Film radz. ..Pud­
róż do Paryża" 17.25
Echo stadionu 17.55
Spacerkiem po kinach
18.25 Film .. Nasz
współczesny" 18.45 Ma­
gazyn Postępu Tech­
nicznego 20.05 Teatr TV
Warszawa .. wrog lu­
du" H. lIbsena z G. Ho­
loubkiem 21.35 Autoni
Bolesław Dobrowolski
22.15 Recital rortepla­
nowy Al. Utrecht
27. Wtorek, I: 10.00
i 20.05 Film rum. ,.POI·-
wanie dziewic" 16.55
Ekran Młodych 17.�0
Międzynarodowe Za-
wody Lekkoatletycz­
ne o Memoriał Janu­
sza Kusucińskiegu 21.35
Publicystyka z Krako­
wa
28. Sroda. I: 10.00 i 20.05
Film czechosł. ..Wy­
rok" 16.40 Kurier War­
szawski 17.00 Poznajmy
przyrodę 17.20 Mieszka­
niowe progi 17.50 Za­
wody lekkoatletyczne
20.45 Swiat I POiska
21.15 Lodzkie spotka­
nia baletowe 22.15 Za­
kończenie Ligi Piłkar­
skiej
-
"
\
/
.....
..
..
Nu zap,·usu,nie I sekreturza KC PZPR Edwur,la
Gierka i Przewodniczqcegu Rady Panstwa H""T!Jka
Jabl07iskiego przybyl 19 bm. du Polski z oficJ"llllj
wlzytq przy;ażnl prezydent Socjalistycznej Feaera­
zyjne; Republiki Jugoslawil, przewodn;cZljCII Zwiqz­
ku Komunistów JugosławIi - Josip Broz-Ttto, z
. _-
-
r
�IOl
..
skarbonki-zegara, sypią
się przy okazji datki
na fundusz odbudowy,
U zbiegu pl. Zamku­
wego I ul. Piwnej
otwarty został zamkowy
salun przedsiębiorstwa
.,Ruch", któremu pat­
ronuje Obywatelski Ko­
mitet Odbudowy Zamku
Królewskiego w War­
szawie. W tej użytecz­
nej placówce znalazł się
dział sprzedaży zamko­
wych wydawnictw, al­
bumów, pocztuwek I u­
pominków. Można na
miejscu napisać list lub
pocztówkę. a wrzucona
do znajd ującej się tu
specjalnej skrzynki po­
cztowej koresponden­
cja jest stemplowana
specjalnym datownikiem
zamkowym. Nowocześ­
nie urządzony dział In­
formaCji cieszy się
szczególnie dużym pu­
wodzeniem u turystów
zagranicznych. Infor-
'-
nlulzonkq. Wizyra rrUlllC będzie du dniu 23- (",CI·wca
a /otoł'eportaż z je) warszawskie1 (·�-:s,·; pr1:�każe­
my Czytelnikom w następnym numerze. Na ztiię­
:Iu fragment uroczystOŚCi powitania dostujnego
gOŚCia na lotnisku Okęcie. .
Fot. CAF
ner"Ów i jeźdźców jakie !Są przy­
czyny takiego wahania formy.
Niezbyt zrozumiały jest także
sukces Tarnawy i Kruszwicy (te­
go samego dnia), k,tóre pokonały
lepsze od siebie konie, można to
jednak wytłumaczyć tym, że zwy­
cięstwa fuksów są nieodłącznie
związane z torem wyścigowym.
Tak! Ale jakich fuksów? Czy ta­
kich jak Charbin, który W nie­
dzielę, 11 czerwca pokonał W re­
kordowym niemal czasie 1,38
Dakara, Olinta i inne konie? Czy
też takich jak Luna. którą wy­
puszczono, pod dż. Melnickim?
Uczeń E. Labuda cwałował 'Ila fa­
worytce Alchemii cały czas na o­
statnim miejscu W odst�pie tak,
jakby nie chciał wygrać, a drugi
faworyt Litr, pod dż. Palanow­
ski m walczył wtedy, kiedy lo­
sy wyścigu już się rozstrzygnęły.
Kwalifikacje Luny do zwycięstwa
były rzeczywiście imponujące: 29
kwietnia zajęła przedostatnie
miejsce i ten wyczyn powtórzyła
14 maja oraz 28 maja. Nie wie­
my, czy omawiany wyścig był nie­
udolnie, czy fałszywie rozegrany.
I nie my powinniśmy dochodzić
prawdy, to jest obowiązek Ko­
misji Technicznej powołanej m.
in. dla tych spraw. Lecz Komisja
Techniczna ani drgnęła. Typowa-
że doprowadzenie jej na start już
sprawia poważne kłopoty. 6 maja
ruszyła z trudem siódma (na 8
koni), 6 czerwca wystartowała
cudem, ale stawiała wyraźny opór
w dystansie uczniowi Z. Jurkowi.
Dlaczego dział selekcji nie wyłą­
czy tych koni z totalizatora?
A oto dalsze przykłady. Wiado­
mo z doświadczeń. że wyścig
trzykonny stanowi zwykle pułap­
kę na graczy. Jeszcze chyba go­
rzej przedstawia się sytuacja kie­
dy biegną cztery konie, w tym
dwa z jednej stajni. Nawet przy
ucziCiwie rozegl'anym wyścigu nie
da się uniknąć podejrzliWOŚci
graczy. Po co było narażać tre­
nera St. Molendę na zarzuty?
Mamy na myśli gonitwę o nagro­
dę Foscari. 10 czerwca. Bayard
jako lider spełnił swoje zadanie
i odpadł na prostej, Szafir idący
na finisz nawet nie zbliżył się do
walczących Atara i Dublera. Ta­
kich gonitw nie wolno organizo­
wać.
Niewytłumaczona jest także po­
rażka Sarrago (6 czerwca) w Na­
grodzie Wrogarda, na dystansie
1800 m. Przegrał do Poraja, któ­
rego na tym samym dystansie
zostawił 14 maja łatwo o 6
długości. Sarrago w tym sezonie
jest silniejszy od Poraja. Trzeba
było przynajmniej zapytać się tre-
---
- -
- -
- -
- -
- -
- -
- -
- -
- -
- .-.1'-
- -
. .-
----­
POD ZIAKIEM
ODBUDOWY lAMKU
Tereny budowy Zam­
ku Królewskiego stal y
się najpopularniejszym
w stulicy miejscem za­
Interesowań zarowno
samych warszawlakow.
jak I przyjezdnych. Tu-
też z satysfakcją stwier­
dzić należy, że uczymo­
nu wiele, aby turystów
i indywidualnych "cie­
kawskich" zapoznać tu
z historią Zamku. sta­
nem prac przy odbudu­
wIe zabytku I perspe­
ktywamI na pl·zyszłusć.
Prace budowlane widać
przez ażurowe ogrodze­
nie doskonale. 15 wiel­
kich fotogramów przed­
stawia dzieje zabytku
i jegu zniszczenia. a
tę wizualną infurmację
uzupełnia ponadto gab­
lota z aktualnym ser­
wisem informacy�nu­
fotograficznym.
Posrodku placu Zam­
kowego przyciąga wzrok
duży model Zamku
ofiarowany w 1971 r.
przez stołeczne rzemio­
słu I do niedawna wy­
stawiony w głównym
hallu wejściowym Mu­
zeum Narodowego. Do
znajdującej się obok
macje nagrane na taś­
mę magnetofonową w
językach: angielskim.
niemieckim. francus-
kim, rosyjskim (i natu­
ralnie polskim) przeka­
zywane są zainteresowa­
nym przy pomocy słu­
chawek. Wyświetla się
także kolorowe przezro­
cza z różnych okresow
historii Zamku.
KONTO ZAMKOWE
Na ogÓlne kunto Oby­
watelskiego Komitetu
Odbudowy Zamku Kró­
lewskiego w Warszawie
w PKO 1 Oddział War­
szawa numer 1-9-122-122
łącznie z wojewódzkim
kontem w Katowicach
wpłynęło na dzień
13 czerwca 1972 r.
151.345.293 zł. Stan kon­
ta dewizowego w Banku
PeKaO numer E-10070U
wynosił 107 533 dol. 49
centów.
ĄEG
SELEKCJA
Komisja Techniczna nie zare­
agowała na nasz dość dl·amatycz­
ny apel w felietonie "Rozczaro­
Wania i nadzieje" (nr 24 .. Stoli­
cy"). Wydawałoby się więc, że na
torze wszystko jest w porządku.
Musimy zatem wyręczyć grono
Sędziów wskazując przykładowo
na niedopuszczalne praktyki. Ma­
my silne poparcie czytelników
.. Stolicy". I
Sądzimy, że obowiązkiem wo­
bec publiczności - ze strony
działu selekcji PTWK oraz tre­
nerów W. Chmie1arczyka i P.
Czarnieckiego - było zapisanie
ZWiastuna i Intonacji pod zerem,
Ponieważ konie te nie są przysto­
SOWane do wyścigów. Zwiastun
� maja wygrał dowolnie, 21 ma­
Ja będąc silnym faworytem za­
stopował i zajął ostatnie miejsce,
a 7 czerwca prowadził ze znacz­
ną przewagą do prostej i odpadł
na szary koniec (o 100 długości
La zwycięskim Dahomeyem). To
są nie tyle żarty z publiczności.
Co narażanie jej świadomie na
�traty. Komisja Techniczna uda­
Je. że wszystko jest w porządku!
Intonacja stała się tak nerwowa,
nie w takich wyścigach ośmiesza
graczy - lepiej postukać w palce.
To są wszystko jedynie przy­
kłady i nie specjalnie wybrane.
Sprawa jest jednak poważna i
pozostaje w kompetencjach Ko­
misji Technicznej.
Nie mamy zamiaru zbyt czesto wra­
cac do tego tematu, traktujemy na­
sze spostrzeżenia jako materiał do
przemyslen I dyskusji. Ostatnie trzy
dni wyścigowe - 14. 17 I 18 czerwca
- charakteryzowały się poprawą sy­
tuacjI w tym zakresie. uwag krytycz­
nych zanotowaliśmy znacznie mniej.
Nastąpił okres wielkich gonitw kla­
sycznych. którego kOJlcowym etapem
będzie wyścig Derby (2 lipca). Swiel­
ną forme potwierdziła Doris Day wy­
grywając łatwo Nagrode Soliny. Zna­
cznie poważniejszą próbą selekcyjną
była jednak gonitwa Produce, którą
wygrał nie pobity w tym sezonie Di­
pol. trenowany przez J. pallnsklego.
NIe docenialiśmy dotąd te�o trenera.
okazuje się, że umie znakomicie wy­
zyskać swój atut, ma w tym sezonie
konia. którym potrafi wygrywać. Tre­
nerowi J. Pallńsklemu składamy ser­
deczne gratulacje. Na pochwałę zasłu­
żył także trener A. Walicki, ktory
miał duże trudności w przygotowaniu
Kajusa I z zadania wywiązał się bar­
dzu dubrze. Drugie miejsce Kajusa
debiutującego w tym sezonie od razu
w tak poważnej gonitwie to sukces
Stajni I mlode�o trenera.
Trzy więc dwulatki potwierdziłY w
wieku trzyletnim swą klasę: Dorls,
Day, Dipol I Kajus, spodziewaliśmy
się szerszego grona najlepszych. Zo­
baczymy co· przyniesie dzień naj­
ostrzejszej próby - 2 lipca. W na­
stępnym komentarzu - wszystko o
Derby.
11
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_12.djvu

			�
POUFNE WIEŚCI
Z WARSZAWY
Roman Kaleta, świetny
znawca osiemnastego stu­
lecia; poprzedził wydane
właśnie przez Ossolineum
listy Teodora Ostrowskiego
("Poufne wieści z Oświe­
cone; Warszawy") cieka­
wą i gruntowną rozpra­
wą na temat g a z e t e k
p i s a n y c h. Z rozprawy
tej dowiadujemy się, że
ówczesna prasa drukowa­
na (druga połowa osiem­
nastego wieku, przed r.
1791) miała bardzo silną
konkurencję w postaci
gazetek pisanych, regu­
larnie prenumeratorom
dostarczanych.
Tę formę przekazu in­
formacji stworzyła po­
trzeba. Niedorozwój pra­
sy drukowanej w Polsce w
owym okresie, jej tenden­
cyjność i mały nakład,
brak ciekawych zakuliso­
wych wiadomości', wszyst­
ko to sprawiło, że chcąc
zapewnić sobie regularny
dopływ wiadomości mag­
naci na prowincji opłacali
w Warszawie dobrze zo­
rientowanych korespon­
dentów, którzy wysyłali
im raz lub dwa razy w
tygodniu nowiny gabine­
towe i sekrety życia to­
warzyskiego. Umówio­
nych gazeciarzy, jak po­
spolicie nazywano owych
korespondentów, posiada­
ła także bogatsza szlachta
oraz magistraty znacz­
niejszych miast polskich.
Taka gazeta pisana róż­
niła się od zwykłego listu
przede wszystkim perio­
dycznością, a także brak­
kiem indywidualnej więzi
między nadawcą i odbior­
cą. Sam zaś zawód gaze­
ciarza nie był łatwy, gdyż
mogły go uprawiać osoby
mające stosunki, zaufa­
nych informatorów i pe­
wien talent pisarski.
Dla nas dzisiaj - stre­
szczam dalej wywód Ka­
lety - gazety pisane po­
siadają niezmierną war­
tość jako dokumenty po­
zwalające na odtworzenie
w nieprzerwanym ciągu
kalendarzowym, na gorą­
co, życia codziennego na­
rodu w epoce rozbiorów.
Dzięki ich gadatliwości
wiemy dzisiaj bowiem, o
czym się mówiło w stoli­
cy, jakie panowały na­
stroje wśród ludności po
różnych wydarzeniach
dziejowych, którzy kory­
feusze wchodzili do robót
zbawiennych dla Rzeczy­
pospolitej, a którzy do
haniebnych i tak dalej.
Nadto do gazetek przyłą-
czali korespondenci kopie
rozmaitych listów pry­
watnych, odpisy kursują­
cych po Warszawie wier­
szy, wyciągi z prasy za­
granicznej, streszczenia
obrad sejmowych.
I za tę pracę byli odpo­
wiednio honorowani. Je­
śli jakiś korespondent na­
pisaną przez siebie gazet­
kę kopiował, wynajmując
do pomocy skrybów żyją­
cych z pióra, w kilku, a
czasem i kilkunastu eg­
zemplarzach - dochód u­
zyskany ze sprzedaży ca­
łego nakładu wystarczał
mu na zapewnienie wcale
dostatniej egzystencji.
Stąd i wielka liczba za­
chowanych gazetek pra­
sowych, skoro w samym
tylko archiwum Ossoline­
um znajduje się 1987 eg­
zemplarzy z wieku osiem­
nastego.
Autorem "Poufnych
wieści" był Teodor
Ostrowski, pijar, znako­
mity jurysta i profesor
historii, prenumeratorem
gazetek Adam Mni­
szek, chorąży nadworny
koronny, magnat rezydu­
jący w Krysowicach. Ka­
leta zebrał listy pisane w
r. 1782 i opatrzył je boga­
tym komentarzem wyjaś­
niającym rozliczne, poru­
szone w korespondencji
• kwestie.
O czym w nich mowa?
Oczywiście o wielkim
świecie, dochodzących do
stolicy wieściach o woj­
nach i wydarzeniach, o
handlu i przemyśle, obra­
dach sejmowych, plot­
kach z dworu króla Sta­
nisława, zatargach mag­
natów, życiu towarzy­
skim, słowem, owa gazet­
ka pisana zastępowała
czytelnikowi i poważny
dziennik, i prasę brukową
z naszych czasów.
Dużo uwagi poświęca
Ostrowski w swych rela­
cjach potocznemu życiu
Warszawy. Tak więc w
styczniu 1782 r. donosi o
otwarciu kościoła ewan­
gelicko augsburskiego
przy pl. Małachowskiego,
jednego z najwyższych
wówczas gmachów w
rmescie, i szczegółowo o­
pisuje ową "dedykację",
W maju martwi się, że
"Lazienki tak daleko wil­
goć zrujnowała, że i lam­
perie pogniły". Plotki,
plotki i oto ciekawsza
wiadomość, że pan Tau­
matys założył w Królikar­
ni "fabrykę serów wszel­
kiego gatunku, ale że dro­
gie, w prezentach tylko je
posyła". W Kobyłce pod
Warszawą natomiast pan
Unrug z Większym powo­
dzeniem założył fabrykę
zielonego mydła, fabrykę
pończoch i pasów jed­
wabnych, a księstwo de
Nassau sprzedaje Alek­
sandrię, jurydykę rozetą-
gającą się na terenach
położonych między dzi­
siejszymi ulicami Koper­
nika, Oboźną i Tamką.'
Jak najlepszy reporter
opisuje Ostrowski pożar
Pałacu Rzeczypospolitej,
wspaniałego gmachu,
wzniesionego w siedem­
nastym stuleciu, sposoby
jego ratowania, wyniki
przeprowadzonego śledz­
twa.
Interesują go także no­
we inwestycje. "Król Imć
- donosi - znowu się
chwycił projektu pana
Taumatysa rżnięcia kana­
łu od Lazienek aż do jego
Królikarni, aby tam baty
(statki rzeczne) podcho­
dzić mogły. Cel zaś jest,
aby tym kanałem do bro­
warów i cegielni swych
mógł drzewo prowadzić.
Już samych mostów sta­
nęło trzy, z których jeden
z ciosu, popod które baty
przechodzić mają. Z całej
tej roboty może być zysk,
że Wisła swój dawny
nurt weźmie i Wilanów z
Czerniakowem i Lazien­
kami zaleje".
Miłośnik Warszawy
znajdzie w książce
Ostrowskiego mnóstwo
informacji o sprawach o­
gólnych. Znajdzie w niej
także odzwierciedlenie
potocznego życia miesz­
kańców stolicy w owym
okresie.
T.S.
KĄCIK WARSA
POZIOMO: 4) prezydent
Warszawy w lalach 1875-92,
zastużony gospodarz miasta.
którc zawdzięcza mu filtry.
nowoczesną sieć wodociągo­
wą i kanall7acyJną. bruki I
nawterzcunte z kostki drcw-
7
2
3
6
7
77
72 73
74
75
77
78
19
20
22
ntane] oraz tramwaje konne,
patron placu między al. Jc­
rozollmsklmi a ul. Koszyko­
wą, 6) inspekcja, 7) chro­
niona roślina spotykana w
Tatrach, 11) osiedle mieszka­
niowe w dzielnicy Ochota.
12) umowa na piśnie, za­
warta między kontrahenta­
mi, 17) żartobliwa forma a­
muletu, coś co ma przynosić
szczęście, 18) dawniej nau­
czyciel szkoły elementarnej.
22) z e spół zagadnleń dzi e la.
4
twórczości, 23) mistrz, wir­
tuoz, arcymajster, 27) nad­
wiślańskie miasto powiatowe
w woj. gdańskim, 29) sło­
wiańskie bóstwo zimy, 34)
pobltskt teren, 35) roślina
uprawna lub pospolity
chwast, 36) rodzicielka, 37)
jedna z naj dawniejszych bro­
ni drzeWCOWYCh, 38) skrawki,
łupiny owoców, ziemniaków,
40) jeden z najbardziej roz­
powszechnionych pterwta­
stków promieniotwórczych.
5
WARSZA W A. Taras Zamkowy.
70
76
:,.
. ,.
21
....
.. �
,d
.!-l
29 30
31
32
33
34
35
37
38
40
42
43
11
•
28
36
39
41
41) kryptonin Sławnego ba­
talionu AK walczącego w Po­
wstaniu Warszawskim, 42) w
woj. rzeszowskim są Dolne i
Górne. 43) kwestionariusz,
formularz z pytan1ami dla
badania opinii.
PIONOWO: 1) dawniej wa­
rowny obóz Kozaków na Siczy
zaporoskiej (albo naczynie u­
plecione z Wikliny), 2) rucho­
ma część usterzenia pionowe­
go lub poziomego w samolo­
cie, 3) arena "białego sportu",
4) skandynawska opowieść o
treści legendarnej, 5) zajęcie
związane z naprawą czaso­
mierzy. 7) regionalna (na
Podhalu) nazwa świerka, 8)
lasso tatarsko-kozackte, 9)
wywiercona dziura, 10) po­
trawa dietetyczna, 13) załoga
uczestnicząca w regatach, 14)
in. kalebasa, szeroko upra­
wiana (Egipt, Azja Mniejsza)
roślina z rodziny dyniowa­
tych, rodzi duże butelkowate
owoce, u:tywane jako naczy­
nia, 15) choroba dusząca, 16)
fizjonomia, 18) du:ty ośrodek
górnictwa węglowego i prze­
mysłu na Górnym Sląsku,
19) lekkoatleta warszawskiej
"Gwardii", rekordzista kraju
w pchnięciu kulą, 20) nad­
bałtycka republika radziecka,
21) drapidnik morski. 24) to­
pola czarna, 25) część nabo­
ju broni palnej, 2� pióra I
puch pokrywające ptaka. 27)
główna rzeka w Wielkiej
BrytanII, 28) zabytkowe mia­
sto w woj. lubelskim, sie­
dziba władz powiatowych.
30) Jednostronnie gładka i
błyszcząca tkanina, 31) skła­
dacz drukarski, 32) miasto
we wsch. ezęśel Francji,
dawna stolica księstwa lo­
taryńskiego, 33) ród słynnych
lutników z Cremony. 39)
pretensja, ansa.
Po rozwiązaniu krzyt6wkl
litery w barwnych polach -
odczytane kolejno rzędami
p o z i o m y m I utworzą
dodatkowo hasło.
Sawa
Rozwiązanie krzy:tówkl
prosimy nadsyłać w terminie
10 dniowym od daty ukaza­
nia się pisma, pod adresem
redakcji, z zaznaczeniem na
kopercie "Zadanie z nru 26".
Wśród Czyteln1ków, którzy
nadeślą prawidłowe rozwta­
zania, zostaną rozłosowane
NAGRODY KSIĄ2KOWE.
ROZWIĄZANIE
KRZVZOWKI Z NRU 18
POZIOMO: Gagarin, Le­
szek. aktywista. blondyn.
budzik ... AfrYkanka". rozum.
opał. taksa. płot. amper.
Prus. krzem. je:t, Ilmeń.
łotr. schab. Andy, łapadło.
kraksa, podbudowa, wierzba,
skuter, realistka.
PION(,WO: gabaryt. gro­
szek, Radomka, "Nana" ,
ster. ć\\ik, asan, Iaba, sadło,
Elida. pÓłprzewodnik, Lotysz,
admiralicja. Szeherezada,
grzywa, ława, pień, doza,
opar, odma, rugi, wolt, ka­
sa, ałun, sieć.
Rozwiązanie dodatkowe:
Aktywny udział młodzlety w
odbudowie Zamku.
ROZWIĄZANIE
KRZYZOWKI Z NRU 19
POZIOMO: Sułkowski,
kangur, relacja, Jeziorany.
Parna:;, swawola, alka, arab,
okap, pech. wosk. rzut, itr.
gwar. pean, Zych (Zerom­
ski), Sara, cuma. grab, Plu­
tareh, Raków, Omsk, akom­
pania.nent, autor. kark, Au­
striak, kawa.
PIONOWO: SÓjka, łazik.
otok, swat, irys, ulga, echo.
kapa. nerpa. uwaga, lekko­
atleta, alpaka. Rzeszów. bo­
hater, grzechotka, arcy­
mistrz, ansa, skrzat, Rakita,
gwara, anons, Unia, tran,
rzeka, upór .
Ro::wiązanie dodalkowe:
Wkr·}tce wystawa zachowa­
nych skarbow z Zamku.
NAGRODy
Za prawidłowe rozWiązanie
krzyżówki z nru 18 nagrody
książkowe (bony) wyloso­
wal1: Feliks Roklckl - Lu­
tomiersk, Irena Lukaszewicz
- Warszawa, Roman Goła­
szewski - Mogilno, Halina
Sa lawa Kraków, Stani­
sław NiewiadomskI - War­
szawa, Tadeusz Cyza - 01-
finów, Wiktoria Truchano­
wicz - Lańcut. Zofia Mosz­
czyńska - Warszawa, Iza­
belta Kiwerska - Warszawa,
Sonia Brenza - Brzozowice.
Naflrode m-ca marca· - że-
Iazko wylosowaia Paulina
Szulc - Szlukowo.
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_13.djvu

			ANNA IDZIKOWSKA
KŁOPOTY MYŚLIWYCH
Jest ich w Polsce 50
tysięcy. Działają w 2,5
tysiącach kół Polskiego
Związku Łowieckiego.
Mają do dyspozycji te­
reny leśne, których za­
zdrości nam pół Europy.
Mają także własną
Spółdzielnię "Jedność
Łowiecką". W sklepach
Podległych Spółdzielni
mogą zaopatrzyć się w
potrzebny sprzęt i akce­
soria myśliwskie. Kło­
poty są natomiast z na­
prawą i konserwacją
broni. Na sześć prowa­
dzonych przez "Jedność
Łowiecką" rusznikarni
jedną trzeba było za­
mknąć z braku persone­
lu. W pozostałych pra­
cuje w sumie niewiele
więcej niż dziesięć osób.
Istnieją także warsztaty
prywatne. yv ciągu o­
statnich pięciu lat ich
liczba zwiększyła się 2
pięciu do sześciu ... na
całą Polskę. A jak wy­
gląda sytuacja w stoli­
cy? Na 6 tysięcy war­
szawskich myśliwych
przypada jeden warsz­
tat spółdzielczy z kilku­
OSobowym personelem
oraz jeden rusznikarz
prywatny,
Najbardziej niepoko­
jąco wygląda sprawa
przyszłości zawodu. Ani
jednegr, ucznia w war­
sztatach "Jedności Ło­
Wieckiej" i sporadyczne
przypadki szkolenia
młodzieży w pracow­
�iach prywatnych. Co
Jest tego przyczyną?
Złożony i niezwykle od­
POWiedzialny rodzaj
pracy przy ruskim wy­
nagrodzeniu. Jeśli mło­
dy człowiek po ukończe­
niu zasadniczej szkoły
zawodowej pójdzie do
zakładu przemysłowego,
to przyuczony do wyko­
nYwania określonej
CZynności ... )trzyma cał­
kiem niezłą pensję. Ru­
Sznikarstwo natomiast
wYmaga zdobycia do­
�atkowYCh kwalifikacji.
rzy naprawie broni
�rzeba być jednocześnie
slusarzem, kowalem,
stolarzem, grawerem I
chemikiem. Trzeba po­
znać różne rodzaje bro­
ni myśliwskiej i to nie
tylko współczesnej, bo­
wiem w użyciu są je­
szcze egzemplarze na­
wet sprzed kilkudziesię­
ciu lat. Rusznikarz do­
rabia brakujące CZęSCI
metalowe, dorabia lub
przerabia kolby, które
powinny być indywidu­
alnie dopasowane do u­
kładu ręki, oka i klatkr
piersiowej. Ceniona jest
umiejętność przygoto­
wania dobrej oksydy do
czernienia luf. Przy tym
nie tylko wiedza zawo­
dowa, ale przede wszys­
tkim uczciwość i do­
kładność bezwzględnie
obowiązują w ruszni­
karstwie. Nieprawidło­
wo naprawiona broń
może stać się przyczyną
tragicznego wypadku.
Przy tak surowych
wymaganiach ocena
pracy rusznikarza wy­
glądała dotychczas na­
stępująco: pracownicy
Spółdzielni otrzymywa­
li pensję sięgającą 2000
zł, rusznikarze prywat­
ni mieli prawo liczyć do
10 zł za godzinę usługi
W przypadku rusznika­
rzy prywatnych sytuacja
się nie zmieniła. Nato­
miast Spółdzielni "Jed­
ność Łowiecka" udało
się od kwietnia ubiegłe-
go roku uregulować
sprawę wynagrodzeń
Obecnie pracuje się na
zasadach prowizjr, a
więc liczona jest wydaj- '
ność i sprawność zawo­
dowa. Te same zasady
dotyczą młodzieży prak­
tykującej po półrocznym
okresie przyuczenia.
Wobec braku nie tylko
uczniów, ale i specjali­
stów, którzy podjęliby
się kształcenia, Spół­
dzielnia wyszukuje
znawców broni spośród
wojskowych, Gotowa
jest nawet płacić pensję
uczniowi odbywającemu
praktykę w zakładzie
prywatnym, Wszystko
po to, aby zapewnić ru­
sznikarstwu przyszłość.
'żlłusznt1carz, tak jak lekarz musi zaslU/7lwać na zaufanie,
k �ronią nie ma żartów" - mówi pan Tadeusz Dębtńsk.,
b:orll Od 14 lat prowadzi warsztat przll ul, Zurawiej, "Lu­
S ę SWOjq pracę tym /lardzlej, że sam jestem mysltwllm,
b trzelam ca/klem nieżle i już kilka razy uda/o mi się zdo­
j�dĆ pierwsze miejsce w mistrzostwach Warszawy oraz
no z pierwszych w mistrzostwach krajowych",
Fot, Lubomir WIlIIlik
'\
j
I '
\
II
'"
. J
�.
"
l'
p
•
•
..
Na placu Defilad jak w amfiteatrze można oplqdać wielkomiejski ruch
ZdJęcia: Henryk Jurko
Z wysokości tzw, Gnojnej Górll na Starym Mieście oftriera się rozleg/y widok na leżqclI u Jl!j
stóp park "Poclzamcze"
•
,-
t.
,
t
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_14.djvu

			MAREK SADZEWICZ
W sprawie przebudowy placu
Trzech Krzyży już się zaczęło
coś robić, za mało się pisze. Bar­
dzo mnie interesują losy tego pla­
cu i nie tylko mnie interesują,
sądzę, że bez publicznej dyskusji
nie może się obejść.
Do placów w Wa."szawie nie
mamy szczęścia. Mówi się, że pla­
ce zniszczyli nam hitlerowcy. Nie­
prawda. Hitlerowcy zniszczyli
Warszawę. place możemy zapisać
na wlasny mchunek, Co się dzia­
lo z placem Teatralnym? Byl to
plac znakomicie skomponowany,
mial swoje miejsce w poezji i
ikonografii w dodatku rewolu­
cyjnej. lepszego ratusza też nikt
nie wymyśli. Co zastalo? Nie bę­
dę rozdzieral szat nad tym. co się
nie da odrobić. powiem tylko, że
to byl skandal. A plac Zwycięs­
twa, jego zachodnie zamknięcie.
którego środkowym akcentem byl
Grób Nieznanego Źołnierza, a zo­
stal jak nn pustyni. Ogrod Saski
zeszedł do roli skweru przetiluźa­
jącego pustkowie. A gdzie jest
plac Krasińskich. plac Dzierżyń­
Skiego? Niech mi ktoś wskaże
plac w Warszawie jakoś skompo­
nowany. Bo chyba nie plac Cen­
tralny, którego jedynym walo­
rem jest gigantyzm przestrzeni w
snmy1l1 centrum, rozrywa mia­
sto i zaprzepaszcza efekt wyso­
kościowy PKiN. lm bardziej się
zbliżyć. tym Palac staje się
mniejszy. Trochę ratuje obecnie
sytuację Sciana Wschodllia. ale
nie wszystko uratuje. Jeśli przy­
pominam jeszcze raz pozycje
sknocone. to tylko z obawy, że­
by na placu Trzech Krzyży nie
wyszlo coś jeszcze gorszego. Zglo-
W piątek po południu
Pokusy "Placu Trzech Krzyży"
szone dotychczas projekty na
szczęście upadły. Może się jednak
zdarzyć, że na nieszczęście po­
wstanie projekt realizacyjny i je­
go realizacja dopiero nas zasko­
czy.
Chciałbym nade wszystko, że­
byśmy !Się porozumieli, gdzie ie­
ży plac Trzech Krzyży. Otóż, jest
on ogniwem Trasy Królewskiej.
Chnrakteryzuje jq ladna niska ar­
chitektura, w znacznej części za­
bytkowa, przetykana zielenią. Je­
dynie Nowy Swiat jest bezdrzew­
ny. Jest to trasa komunikacYjna
drugorzęd'M, widokowo pierw­
szorzędna. W skali europejskiej
to jest coś. Kościól Sw. Aleksan­
dra na placu Trzech Krzyży u­
trzymany jest we wlaściwej
wielkości i stylu, nie rażą ladne
secesyjne kamienice po stronźe
pól nocnej ani narożnik. gdzie ka­
wiarnia Galińskiego. Co zaś do
apteki, to osobny rozdział. Cha­
rakterystyczny gmach Instytut"
Gl'uchoniemych i Ociemniałych
nawiązuje znakomicie do wspól­
czesnej mu architektury nowo­
świeckiej. Powojenna. monumen­
talna PKPG uszanowała skalę
miejsca. Jedynie straszliwy odra­
paniec na rogu Hojej z nie; 1.I'y­
skCikuje. Należałoby go u' kOłku
otynkować, jeśli ma stać dalej.
To u>szystko ruzem nie sklada
się na obudowę placu. tę trzeba
zaprojektować. Obawiam się, że
powoionym do tego architektom
postaWiono zadanie niewykonal­
ne. Z tej mianowicie przyczyny.
że IV programie znalazly się gma­
chy PAP i CAF. Dlaczego aku­
rat tu? Wielkie centrale informa-
cji powinny mieć odpowiednią
sytuację komunikacyjną. a jakaż
tu sytuacja? Nie zmieszczq się w
trzypiętrowym domku, trzeba dla
nich wysokościowców. Stąd wy­
nika, że plac Trzech Krzyży bę­
dzie przerywnikiem w spokOJ­
nym "ytmie traktu królewskiego
i wystrzeli w niebo wySOkOŚClOW­
cami. Kolosy, które by tu uroslu,
sprowadzq kościól Sw. Aleksan­
dra do rozmiaru zabawkowego i
w ten sposób powstałby jedyny
na świecie plac z akcentem naj­
niższym pośrodku.
Ponieważ narzekamy na brak
skwerów w Warszawie, istniejący
od dawna i porosły dość dużymi
drzewami skwer przy Konopnic­
kiej ma być zlikwidowany. Drze­
wa pójdą pod siekierę, albo się
je przesadzi. Dokąd? Może do
Lasu Kabackiego. bo gdzie in-
dziej w Warszawie dla drzew lIie
ma już miejsca. Nie przesadzaj­
my z przesadzaniem.
Komu ID{! ustąpić skwer u wy­
lotu dusznego korytarza ulicy
Wiejskiej, gd�ie ogród Frascati
od dawna pożarla zabudou:a? Ma
tu być kino. Są co prou-da dwa
kina niedaleko, COŻ. hędzie i trze­
cie.
NiezdecydolCalle i ch u'iejne za­
miary ożyu'ia śmiala mysI spilIJ­
u'allia częsci Skarpy IL·i.�lal/ej. ::a­
cZyIla ona niektórym przeszka­
dzać. Wprawdzie mówi się. że tCl
nie Skarpa Wisły. tylko 'r::eczki
Żurau'ki (czy mc.'!ej Prażurawki.
bo Żurau'ka dawno nie istnieje).
niemlliej to jest częśc SkarPlł
Wiślanej.. Przy dzisiejszych środ­
Icach techl/icznych możllU by ska­
sować Skarpę lIa calej dl ugości i
Warszawę splaszczyć. Tylko co,
jeśli projekt po paru latach uleg­
lIie zmianie? Na usypanie IIou'ej
Skarpy Wiślanej już IIje hędzie
sposobu.
MAJOWE WYCIECZKI DO KULTURY
Ileż to w tym maju naz­
bierało się imprez: mię­
dzynarodowych i krajo­
wych, stałych i jednora­
zowych, kameralnych i na
skalę wielką ... A więc np.
te związane z książką (do­
roczne Dni Oświaty.
Książki Prasy z kierma­
szami. z wystawami, aby
wymieniĆ choćby .. Publi­
kacje o książce" - urzą­
dzoną staraniem Bibliote­
ki Narodowej i PAN-u w
PKiN i w tymże okaza­
łym gmachU Międzynaro­
dowe Tal'gi Książki) czy z
rocznicami: llO-łecia śmiec­
ci PI'usa. 25-łecia zgonu
Osterwy, 25-lecia narodJ.:in
RSW .. Prasy" 110 lat
od powstania Muzeum
Narodowego.
w tym to Muzeum. 2wa­
nym ongi Muzeum Sztuk
Pięknych. ujrzelismy w ma­
jowe dni wystawę malar,,-twa
brytyjskiego. 51 obraiZów bę­
dąeych wizytowką trzech ży­
jąCYCh pokolen - od przed­
wojennej awangardy z Fran­
cisem Baconem. najwięk­
szym, najgłosnieJszym dzls
brytyjskim mala,rzem na cze­
le. Tllmże 2aprezentowano
barwne grafIki .. wielkiego
oza,rodzleja koloru" ct)(jem z
14
Witebska - Marca Chagalla.
udostępnione pr.zez szwedz_
kiego kolekcJoncra p. Ander­
ssona. Wspl>lczesne znakomi­
łaSci z zagranicy =akomi­
tosciami. ale Muzeum Naro­
dowe przygorowuje się do
zaprezentowania współczes­
nych artystów rodzimych;
Irwają więc intensywne przy­
gotowania do stalej wreszcie
ek .. pozycji Galerii Wspólczes­
nej. Ponoc ma ,ma już być
gotowa we wrzesniu. br.
W maju z"błysnęlo nie tyl­
ko Muzeum Narodowe. ale i
Tea.t·r Wielki. prezentując
nam także spekta'kle z im­
portu. Jednym z Olch byl za­
prezentowany w ramach tzw.
Łódzkich Spot·kań Baleto­
wych Pań<;twowy Zespól
Koncer.towy ZSRR - Balet
Klasyczny. Nazwa przydluga.
ale zespól zna kom.ty ! Auten­
tycznie mIody, żywiolowy.
smialo poszukujący nowych
form choreogra ricznych na
bazie sztuki klasycznej. War­
szawiacy gorąco oklaskiwali
Swietnych artystów. z czego
cleszyl się ich kierownik. a·r­
tystyczny. Jurij 2danow. mo­
wląc. że spontaniczno5ć sto­
łecznej publicznoScI ułatwiła
im . debiut zagraniczny; bO
ten zespół znalazł się po raz
pierwszy poza kl'8jem w swo­
im młodym połtoraroc-znym
żywocie. Można tylko poza­
Zdrościć; U nas balet - jak
słusznie stwierdził pierwszy
tancerz Teatru Wielkiego,
Stanisław Szymański - .. jest
ciągle kopciUSZkiem Opery.
pojęcie zespołu samodzielne­
go jest prawie nieznane". Z
importu tym razem krajowe­
go. bo z Poznania. oglądaliś­
my w maju znakomitą Operę
Poznańską 7 Monius"kowskim
.,Strasznym Dworem" i inte­
resująco zrc"lizowaną przez
reżysera Rnmana Kordzili­
skiego .. Halkę". Bu. prllszę
państwa. ten rok zwie się
także Rokiem Mnniuszkuw­
skim. dnia 4 cl.erwca bowiem
minęlo stulecie smierci kom­
pozytora. Nie tylko jednak
Poznań. ale i War .. 7swa ucz­
ciła go nalcży.cie. aby wspom­
nieć tyłku o .. Karmaninlu'".
którym wy>tartowala War­
szawska Opera Kameralna
(powstala z symbiozy Opery
Objazdnwej i Sceny Kame­
ralnej - Stefana Sutkow"kie­
go). Temu "pektaklowi poś­
więcimy barwny fotoreporta.i:
w jednym suje wielką
rolę dolmie Wisły. i słusz­
nie. ale i park centralny
posiadać będzie wielkie wa­
lory dla stolicy. Sprobujmy
uszeregować ważniejsze z
nich.
Wielkie miasta. a zwlasz­
c2a stolice, przyciągają co­
dziennie liczne rzesze Inte­
resantow (Warszawa - kil­
kadziesiąt tysięcy). Wllrsza-
		

/stolica1972_nr_26_25.06_s_15.djvu

			we odwreozr w Lym roku ok.
300 tys. cudzoziemców. Te
dwie grupy ludzi związanych
zwykle dość silnie z cen­
�ru.m miasta chętnie po­
swrecą krótkie wolne chwile
na odpoczynek w parku cen­
tralnie położonym. A właś­
nie park centralny jest do­
skonale powiązany z cen­
t�u� i całym miastem przez
cI�gl Okopowa-Żwirki. al.
Niepodległości i Marszał­
kowska. Takiego położenia
nie. posiadają leżące z boku
Łazienki. zresztą już często
bardzo zatłoczone (od 2
wieków park królewski ciąg­
le je�zcze jest największy w
�arszawie!). Ten typ wiel­
kiego parku posiada Berlin
(Tiergal'ten). Londyn. (Hyde
Park). Nowy Jork (Central
Park) i Inne.
Od Żoliborza po Wierzbno
Zb.udowano olbrzymi obszar
ml!!szkaniowy (ok. 8 km dłu­
goscl i 2.5-5 km szerokości).
zamieszkał�' przez przeszło
40? tys. ludzi prawie pozba­
WlOnych parków (największy
to OkrOjony Ogród Saski I
Krasińskich z XVIII w.!).
WI�lką rolę odegrać tutaj
mOZe właśnie wielki park
centralnie położony. śwtet­
ni!! połączony z terenami
mieszkaniowymi.
�dybyśmy przyjęli. mimo
złozonośei funkcji tego parku.
tylko 5 m' na osobę. otrzy­
mamy 2UO ha powierzchni.
Park okrojono tak że zos­
tało z owych 200 'ha tylko
ok. 60. A przecież w parku
tym powinny być także
urządzenia przeznaczone
specjalnie dla młodzieży
tYch wiełkich obszarów
miesZkaniowych.
Za wielkością parku cen­
tralnego przemawiają nie
tY!ko potrzeby społeczne.
Niesłychanie ważną rolę od­
grYwają chłodne. Zielone te­
�eny tego parku w stosun-
u do o wiele za dużych
Powierzchni zabudowanych w
SąSiedztwie. Niestety. za ma­
łe. są. proporcje parku do
Wielkiej pustyni ka miennej ;
t!,udno będzie o dostatecznie
sIln,; prądy pionowe. które
wYciągają I rozcieńczają ga­
�y I dymy z terenów zabu­
t OWa�ych wpuszczając na
c� m.iejsce Świeże, mniej su-
k e POwietrze z terenów par­
oWYch.
p�róć,!,y do OpinII KW
pa PR l .przytoczmy jeszcze
łe rę. mysli: "Główny wysi­
do� Inwestycyjny rad naro­
tac YCh, '!N najbliższych ła­
na h Winien być skierowany
ośroct%,-!dowę dzielnicowych
N .ow wypoczynku".
dzeal�.zy też mieć na uwa­
maso ze stolica jest terenem
kań �Ych wycieczek miesz­
tYklcOW kraj u. a także turys-
zagranicznej"
P WYrażam przeko�anie że
;ezYdium Rady Narod�wej
obrost: Warszawy stanie w
nYChnle sn�ie już okrojo­
urb .�e�enow zielonych. że
inte�nlScI potrafią obronić
z Intsy SPołeczne. zgodnie
SZ3"':knlcjami Komitetu War-
ego.
• Pan A L
Ważnie .' . Warszawa. Unie-
Tech nte przez Komisję
Clej niczną gonitwy trze-
ara6s:'la czteroletnich koni
tę 3 Ich II grupy w sobo­
przek czerwca. z powodu
cZaBu roczenia tzw. limitu
Nie j bYlo ziem koniecznym.
unlewesteśmy zwolennikami
stWa ażnlanla gonitw, bo
den�za to SZkodliwe prece­
bYło . W tym wypadku nie
łUba nadużycia - pani Ka­
WOlno:Prowadzlla na Gejs�y
nie k' a żaden z dżokejow
nla Wapil Blę do wzmocnle­
ZOstaltlempa, ·za co słusznie
UkaranI.
u1:::� J. Paw. PrzeprowadzI­
zasłUż rozmowy z dwoma
lane DnY?,,1 trenerami Ste­
leSla� Mlchalczyklem I Bo­
rOzmo em Matczakiem. W
został WaCh tych poruszone
y problemy, którymi
Pan SIę interesuJe. TyL/iD
C/Ironiczny brak mie;sc{l
uniemożliwit nam terminowe
zrelacjonowanie tych cieka­
wych spotkań (patrz nr 251
P. A.B. WARSZAWA. W
okresie powojennym gonItwę
o NagrOdę Rulera wygralo
kilka znakomitych koni -
RucJ. - w 1948 r. (czas 1,42.5).
Peary - w 1957 r. 0.38). tsso«
w 1958 r. (1,45). SolaU -
w 1961 r. (1,38), Demona -
w 1964 r. (1,40). Haracz -
w 1965 r. (1,42). Czasy uzn
leżnIone są oczywiście od
stanu toru i układu gonitwy.
Najszybszym koniem był
chyba Haracz (caruso-Hek­
la). który pokonał w tym
wyścigu Epikura.
P.K Zol. Nie chcemy pole­
mIzować z urzędowym ko­
mentarzem. ale istotnie
trudno 'Powstrzymać się od
tej krytycznej uwagi. W
programie tak skomentowa­
no porażkę Fromborka w
Nagrodzie StrzefJomla: "Go­
nitwę rozpoczqt leader Gard.
lecz tempem umiarkowanym.
widocznie z celem. aby
Frombork debiutując od
razu Blę nIe wyBllał" (!). TO
są żarty.
P. PR. WROCŁAW. Po po­
rażce Fromborka w Nagro­
dzie Strzegomia nikt nie
musIał sypać sobie popiołU
na głowę. chociaż nie uczy­
nila ona dobrego wrażenia.
W swoim czasie lansowalls­
my uparcie Kudyksa, o czym
dosiadający go dż. Jedna­
szewski mówił jako o nie:
szkodliWym dziwactwie. Ka­
dyks wygrał jednak wiedeń­
ski St. Leger, gdzie pokona�
naJ1epszego konia hodowU
austriackiej po wojnie -
Brabanta. Przekonywaliśmy
natomiast dyrektora KuroW­
sklego, aby nie łączy/ żad­
nych nadziei na sukcesy
międzynarodowe z Idrysem.
popIeraliśmy inicjatyWę za­
granicznych startów Boste­
iii. wtedy kiedy niektórzY
mędrcy uważali tę klacz za
konia .• kompromltującego".
Wynika/oby z tych przykl	
			

/stolica1972_nr_26_25.06_s_16.djvu

			.... =,
•
I ł
Publikujemy kolejny frag­
ment wspomnień b. adiutanta
prezydentów Rzeczypospoli­
teJ - Wojciechowskiego I
Mościckiego - dotyczqcy nie­
których kuLIs· Z :tycia repre­
zentacji państwowej w latach
międzywoJennych. (Red.'
Składową, lecz bynaj­
mniej nie mało ważną
częścią działalności ludzi
zajmujących w Polsce
lat międzywojennych naj­
wyższy urząd państwowy
- były związane z tym u­
rzędem obowiązki repre­
zentacyjne. Należały do
nich, zgodnie z ówczesny­
mi zwyczajami towarzy­
skimi i dyplomatycznymi,
polowania w Spale i galo­
we przyjęcia na Zamku.
Ignacy Mościcki w roli
prezydenta ("rola" to ·wy­
raz w tym wypadku jak
najbardziej trafny) czuł
się świetnie, a na wielkich
reprezentacyjnych przyję­
ciach - wprost znakomi­
cie.
Zewnętrznie swe stano­
wisko głowy państwa re­
prezentował efektowniej
niż Wojciechowski. Wiele
się na to złożyło przyczyn.
Biografie obu prezyden­
tów pod tym względem
są bardzo interesujące.
Jest to zresztą sprawa
historyków. Obserwując
wydarzenia ze stanowiska
adiutanta przybocznego, a
następnie oficera kom-
panii zamkowej, dorzucić
muszę, że okres urzędo­
wania Stanisława Wojcie­
chowskiego był wyjątko­
wo ciężki politycznie i go­
spodarczo, i pełen trosk.
Ten stan rzeczy spychał w
świadomości Wojciechow­
skiego sprawy reprezenta­
cyjne na plan dalszy.
Ignacy Mościcki przy­
szedł do władzy w sytu­
acji niejako ustabilizowa­
nej. Obowiązkom repre­
zentacji mógł się oddać
całkowicie i beztrosko -
tym bardziej, że kierowa­
nie całością spraw polity­
ki wewnętrznej i zagra­
nicznej państwa wziął na
siebie marszałek Piłsud­
ski.
Mościcki równie chętnie
jak i Wojciechowski prze­
bywał w Spale, ale za je­
go czasów Spała inny
przybrała charakter. Pod­
czas prezydentury Wojcie­
chowskiego Spała z
wyjątkiem okresów wiel­
kich polowań - była spo­
kojnym miejscem wypo­
czynku. Po roku 1926 sta­
ła się miejscem reprezen­
tacyjnym. Mościcki lubił
życie towarzyskie i do je­
go upodobań przystoso­
wywano i Spałę. Pałac i
przyległe doń zabudowa­
nia kilkakrotnie odświe­
żano i odnawiano. Moś­
cicki czuł się w swoim ży­
wiole, kiedy i pałac, i dwa
pięknie urządzone domy,
przylegające do jego re­
zydencji, były zapełnione
gośćmi.
Do Spały na zaprosze­
nie prezydenta zjeżdżali
członkowie rządu, dyplo­
maci - niejednokrotnie z
rodzinaml. A gdy spadły
śniegi i rozpoczął się se­
zon polowań, było hucz­
nie i wystawnie.
Na stanowiska łowiec­
kie wyjeżdżano kuligiem.
Po polowaniu podawano
w leśniczówce tradycyjny
bigos ze starką. Wieczo­
rem zaś w salonach pała­
cu spalskiego urządzano
wystawne przyjęcia. Pa­
nowie przybywali we fra­
kach, mundurach galo­
wych, panie w balowych
-
I I
I
CHLOPIEC Z POWSINA
pod Warszawą - pocztów­
ka wydana przed I wojną
-wtatowa nakladem Stanl­
stawa Winiarskiego w
Warszawie. PQwsln. wieś
leżąca na skraju Lasu Ka­
backiego w 1951 roku 20-
stata włączona do granic
wle.lkleJ warszawv l jest
obecnie CZęŚCIą Mokotowa,
znaną mieszkańcom stolicy
przede wszystkim z urzą-
dzonego tam Ośrodka
Wczasów SWlątecZnycll.
Wiele napisano o folklorze
warszawskim. lecz niewie­
le wiemy o tradycJach
dawnych okolic podstołe­
cznych, liczymy zatem na
Informacje od czytelników.
(FG)
sukniach. Posiłek wieczor­
ny według francuskiego
zwyczaju nazywano obia­
dem, nie kolacją,
Potrawy, niejednokrot­
nie bardzo wyszukane,
podawała służba \V liberii,
umiejętnie żonglując przy
zmianie talerzy.
Niejeden z gości z nie­
pokojem patrzył na wiel­
ką rozmaitość zastawy
porcelanowej, kryształo­
wej, pozłacanej i srebrnej,
nie wiedząc, co do czego
służy i jak się tym posił­
kować. Dyskretnie obser­
wował, jak się zachowa
sąsiad. Zdarzało się, że i
obserwowany sąsiad był
także bezradny. Wtedy o­
bydwaj mieli chociaż tę
pociechę, że nie czuli się
odosobnieni. We dwójkę
było rażniej ...
Po skończonym obiedzie
służba stawała za krze­
słem każdego z biesiadni­
ków i gdy tylko dygnitarz
się uniósł z siedzenia,
zręcznym ruchem odsu­
wała krzesełko. Zdarzyło
się, że dygnitarz dopiero
się poprawiał, krzesetfio
odsunięto zbyt szybko i
dygnitarz swoim derierem
zaszczycił podłogę. Oczy­
wiście wydarzenia takiego
starano się nie widzieć,
ale zbyt gorliwego służą­
cego przenoszono na inne,
mniej "odpowiedzialne"
stanowisko.
Z wielkim nakładem sil
i środków organizowano w
Spale dożynki. Była to
pierwsza na tak szeroką
skalę pomyślana impreza
Miały one stanowić do­
wód lojalności wsi wobec
nowego porządku rzeczy i
samą wieś mocniej zw ią­
zać z reżimem.
Przyznać trzeba, że do­
żynki . wypadły okazale.
Reżyserzy stanęli na wy­
sokości zadania. Strona
dekoracyjna, piosenki, ka­
pele ludowe, wieniec do­
żynkowy - wszystko to
było "zapięte na ostatni
guzik". Manifestacja była
wspaniała, prezydent jako
oficjalny gospodarz doży­
nek promieniał, bo mó­
wiono, że "wieś zerwała z
partyjnictwem" i opowie­
działa się za rządem.
Kilka lat zaledwie upły­
nęło od tej pierwszej ma­
nlfestacji, kiedy właśnie
ze wsi wystrzelił płomień
protestu przeciwko reżi­
mowi.
Wielkie przyjęcia na
Zamku były liczniejsze i
bardziej atrakcyjne niż
przyjęcia w Spale. Oprócz
członków rządu, Sejmu i
Senatu, dyplomacji, gene­
ralicji, na przyjęciach
tych zjawiał się cały nie­
mal wybitny świat nauko­
wy i artystyczny. Kto tyl­
ko mógł, starał się o za­
proszenie na Zamek. Za­
proszenia takie, to prze­
cież swojego rodzaju to­
warzyski bilet Wizytowy,
a nawet awans towarzy­
ski w przenośnym i do­
słownym znaczeniu. Wtrą­
cenie w czasie rozmowy,
ot tak od niechcenia,
słów "byłem wczoraj na
przyjęciu na Zamku" ro­
biło dobrą markę wśród
najbliższych przyjaciół i
zwłaszcza w środowisku
urzędniczym. Efekt był
tym większy, gdy bezpo­
średni szef takiego "szczę­
śliwca" na zamkowe przy­
jęcie zaproszony nie zo­
stal.
Całość przyjęcia przed­
stawiała się dekoracyjnie.
Barwne uniformy dyplo­
rnacjr, galowe mundury
WOjskOWYCh, najnowszego
kroju fraki, panów "przy
orderach" w bogatej op­
rawie świateł powtarza­
nych w wielkich lustrach
ściennych - dawały nie­
zwykły obraz. Atrakcyj­
ność obrazu podnosiły
wspaniałe toalety balowe
pań, zamawiane specjal­
nie na takie uroczystości.
Każda z pań chciała się
wyróżnić, błyszczeć, ol­
śnić. Nie ... pańów, bo pa­
nowie - jak to zazwyczaj
z męskim rodem bywa
- zwracają uwagę raczej
na całość wyglądu. Za to
panie rozkoszowały się
szczegółami toalet.
Wielki tłum ludzi był
w nieustannym ruchu,
falował. Tworzyły się
WANDA BACEWICZ
RORON
OWijasz się w nieobecnoŚĆ
snujesz wokół siebie
przędziwo
czy zdołasz się wyplqtać
czy te:t za cenę
przetrwania
w spOkoju
unicestWisz baTwnego
motyla
zanim wyfrunie na
mgnienie
szczęśliwości
sqdzisz że więcej warta
clemnla poczwarki
nl:t śmierć w pelnym
blasku?
ale bywajq mgnienia
nieśmleTtelne
wiem większość zaproszo­
nych gości mogła sobie
bez zbytniego wysiłku i
potrzeby przepychania się
łokciami pozwolić na ta­
kie zakąski i napoje, ja­
kie zazwyczaj na tego 1'0-
N.0wy gabinet wojskowy prezydenta MOŚCickiego w 1926 r.
sledzą od lewej: mjr FYda, kapelan prezydenta ks. kanonik
Dojane�, płk S. Zahorskl, mjr Meyer. kpt. Gaspari-Chrasz­
czewskl, mjr Klopotowskl. Stoi ósmy z lewej por. H. Comte
grupy i grupki, które
wolno, miarowo przesu­
wały się w kierunku cen­
tralnych postaci przyję­
cia - prezydenta Moś­
cickiego i marszałka Pił­
sudskiego, jeżeli ten na
przyjęcie przybył. Poka­
zać się, ukłonić, a jeżeli
można uścisnąć dłoń pre­
zydenta - o to się każdy
staral. Panował nastrój
podniecenia, ale utrzyma­
ny w ryzach stateczności
i powagi.
Jednak tylko do pew­
nego momentu. Z chwilą,
gdy otworzono drzwi do
sali jadalnej i ukazał się
widok stołów uginających
się pod jadłem i napoja­
mi, dostojne panie i do­
stojni panowie od razu
tracili panowanie nad so­
bą. Jak gdyby całe tygod­
nie nie jedli, zapomina­
jąc gdzie są i kim są,
rzucali się do stołów nie­
raz torując sobie łokciami
drogę do talerzy.
Smieszyl mnie i jedno­
cześnie smucił ten brak
wewnętrznej dyscypliny.
Bo tylko temu mogę to
przypisać, olbrzymia bo-
dzaju ogólnych przyję­
ciach podawano na Zam­
ku.
Kiedy po kilku latach
zostałem, już jako gość,
zaproszony na przyjęcie
na Zamek, to z chwilą,
kiedy otworzyły się
drzwi, byłem jednym li;
pierwszych przy stole.
Złapałem się na tym
zawstydzony.; W każdym
razie obserwacje z cza­
sów adiutanckich pomog­
ły mi znaleźć się od razu
na najbardziej "odpo­
wiednim" miejscu.
My, adiutanci, podczas
takich przyjęć nie jed­
liśmy i nie piliśmy pra­
wie nic, z tytułu naszych
funkcji musieliśmy się
zajmować gośćmi, zwłasz­
cza tymi, którzy nie wy­
kazywali chęci ani ochoty
do szturmu na stoły z
przekąskami i trunkami.
Dopiero po skończonym
przyjęciu zasiadaliśmy do
posiłku i dzieliliśmy się
wrażeniami i spostrzeże­
niamI.